Przejdź do głównej zawartości

Znowu mi nie wyszło...

Niedziela Ponuremu zdecydowanie nie wyszła. Ale po kolei. Najpierw Ponuremu nie wyszło wyspanie się, bo nażarł się jak dzika świnia i poszedł spać grubo po 2 w nocy z przeciążonym żołądkiem. Po takiej nocy Ponury obudził się o wiele później niż miał w planach i zanim zdążył zrobić sobie kawy, musiał odbyć kilka Poważnych Rozmów Telefonicznych wymagających przytomności umysłu. Łatwo się domyślić, jaką przytomnością Ponury w ich trakcie dysponował... W trakcie trwania drugiej rozmowy Ponury zdał sobie sprawę, że pogoda także mu nie wyszła i że deszcz padający poziomo to nie jego chora wyobraźnia, tylko wiatr. Ponury z wzrastajacym uczuciem niesmaku sprawdził prognozę pogody dla Miasteczka-Przy-Lotnisku, która radośnie poinformowała go (prognoza, znaczy), iż padać będzie praktycznie ciągle, w przerwach wystąpią przelotne opady a najlepiej to nie wychodzić z domu bo porwisty wiatr i latające kosze na śmieci. Po przeprowadzeniu ostatniej Poważnej Rozmowy Ponury sturlał swoje zwłoki z łóżka i ruszył do kuchni. Połączenie w logiczną akcję sprawczą elementów niezbędnych do wejścia w posiadanie kubka świeżo zaparzonej kawy oczywiście przerosło Ponurego, który poległ na zalaniu kubka zimną wodą - wredny dzbanek sam się nie włączył... Ponury zamaszystym gestem wylał zawartość kubka do zlewu, oblewając się tylko po stopach, wytarł podłogę i tym razem już dokładnie sprawdzając, czy wszystkie kroki tej codziennej gimnastyki zostały wykonane w końcu wszedł w posiadanie upragnionej kawy. Po pierwszym łyku Ponury poczłapał na kwardat gdzie rzut oka na ścianę uświadomił go, że południe ominęło Ponurego szerokim łukiem i powoli dochodzi 14! Ponuremu odechciało się nawet kląć...
Reszta tak wydajnie zmarnowanego dnia minęła Ponuremu na sprawach, których nie zrobił lub nie załatwił. Zanim Ponury ukończył toaletę, wszystkie sklepy były już zamknięte, więc do jutra Ponury dysponuje tylko zimnym mlekiem i dużą ilością powietrza o tej samej temperaturze. Gdy do willi z pracy powróciła Filigranowa, Ponury nie powiedział Jej, że wczoraj ślicznie wyglądała (bo wyglądała i ani słowa więcej!) co pewnie pomogłoby nieco ocieplić jego z Nią stosunki (Ponury tęskni za tym, co już prawdopodobnie nigdy nie wróci). Ponury także nie ukończył akcji sprzątania poligonu po manewrach wojsk rakietowych, czyli swojego pokoju, którą rozpoczął w sobotę ale za to przysnęło mu się na ponad godzinę. Teraz jest już konkretnie po godzinie 22, więc Ponury powinień zbierać się do wyra zamiast tępo gapić się w monitor komputetra, na którym wyświetla się jakiś film. Skarpetki wyschły dawno temu.
Ponury jest święcie przekonany, że jutro będzie miał dobry dzień. Mimo wszystko. Pytanie tylko, czy jutro o tym wie?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Żaden dobry uczynek nie pozostanie bez kary

To, że żaden dobry uczynek nie pozostanie bez kary, Ponury wie aż za dobrze. Z doświadczenia własnego i innych nerdów ze słabością do proszącej Płci-Pięknej-Lub-Nie. Przez bardzo długi czas Ponuremu udawało się nie ulegać owym prośbom, czym zyskał opinię gbura i buca - żadna nowość, Ponury jest gburem i bucem - co spływało po nim jak woda po kaczce, która dawno darowała sobie właściwa dietę. Zupełnie jak Ponury. Wszystko co dobre jednak szybko się kończy i kilka dni temu do Ponurego zadzwoniła Młoda-Mama, której laptop odszedł tam, gdzie zwykle odchodzą laptopy, którym iskrzy się z gniazda zasilania. - Ponury! Ratuj, jeśli nie pomożesz to ja nie wiem, co zrobie! - rozedrgane i płaczliwe wezwanie o pomoc rozległo się w głośniczku komórki Ponurego, który miał słabszy dzień i odebrał połączenie bez wcześniejszego sprawdzenia, kto dzwoni. - No cześć - entuzjastycznie inaczej odpowiedział Ponury, wział głeboki oddech i przystapił do wstępnego badania problemu - coś zrobiła? - No ja wziełam

Udany łikend

Znakomitą większość sobotniego popołudnia Ponury spędził rozkoszując się towarzystwem Wszechwiedzącej, przepłukując zmęczone organy mowy znakomitym produktem fermentacji alkoholowej słodu z dodatkiem chmielu. O czym były prowadzone rozmowy Ponury nie zamierza informować świata w żadnej formie, gdyż raz, że obiecał milczenie w tych tematach (a było ich wiele) a dwa, że nie będzie się narażal na odwet ze strony Wszechwiedzącej upubliczniając pewne fakty, które zostały omówione, gdyż musiałby dobrowolnie udać się na leczenie klimatyczne do kraju w którym nie praktykuje się ekstradycji a i wtedy nie miałby pewności swego bezpieczeństwa. W końcu to Wszechwiedząca. Przy okazji Ponury dowiedział się, iż do grona osób śledzących jego zmagania z rzeczywistością należy równiez Wszechwiedząca, co mocno połechtało jego próżność. Spotkanie, jak już się Ponury pochwalił, przebiegło w radosnej atmosferze, którą zapoczątkowało zdarzenie, którego Ponury absolutnie się nie spodziewał. Zamawiając produkt

Ponury, jak?

"Parszywe płody Juutrzeeeenki o pustych oczach i gnijących sercaaaaach!" - zaintonował radośnie Ponury, delektując się nieobecnością pozostałych mieszkańców willi. Po kilku bardzo nieciekawych tygodniach Ponury bardzo potrzebował chwili spokoju. takiego chwilowego nie-istnienia w świadomości reszty ludzi. Ponury otworzył puszkę Lekarstwa-Na-Chandrę, usiadł na niezmiennie trzeszczącym łożu i uśmiechnął się delikatnie. - Jeszcze tylko wyłączyć telefon i będzie idealnie - mruknął pod nosem, sięgając w stronę urządzenia, które w tym momencie postanowiło przywrócić Ponurego reszcie świata i ludzkości. Ponury wydał z siebie ni to stęknięcie, ni to westchnienie, lekko beknął i dokończył sięgania. - Ratunku, za co? -  jęknął Ponury po sprawdzeniu identyfikacji rozmówcy. Telefon od Mareczka wczesnym piątkowym popołudniem zwyczajnie nie mógł oznaczać nic dobrego. Ponury chwilę zwlekał z odebraniem, naiwnie licząc, że może się Mareczek znudzi. Telefon dzwonił uporczywie, nie dając Ponur