Przejdź do głównej zawartości

Posty

Czarne Mruczącej pazurki

Ponury, wykorzystując czas przymusowego postojowego na poprawianie stanu technicznego Kojota, zauważył znaczące ubytki w powłokach lakierniczych tegoż i zdecydowanie zepsuło to Ponuremu radosne podejście do świata. Owe ubytki były znaczące a całkowicie starty lakier wysyłał gromkie zaproszenia w stronę Rdzy i Korozji. Ponury aż tak gościnny nie jest, co oznaczało podjęcie działań lakierniczych. Ale nisko budżetowych, więc malowanie całości ramy najpierw podkładem, następnie lakierem właściwym i warstwa zabezpieczająca całość, choć bardzo Ponurego kusiło, pozostało w sferze marzeń. Mniejsze odpryski Ponury elegancko wyprowadził przy pomocy odrobiny lakieru samochodowego i precyzyjnych ruchów pędzelkiem i po kilkunastu minutach pozostało tylko jedno miejsce, które - choć mało rzucające się w oczy to jednak całkiem sporych rozmiarów - samym swoim istnieniem doprowadzało Ponurego do stanu ciężkiej irytacji. Po szybkiej konsultacji z Obeznanymi-W-Temacie, Ponury zdecydował się na środek zas
Najnowsze posty

Broda do miziania

Ponury z zamyśleniem podrapał się po zaroście w okolicach otworu gębowego i z satysfakcją ocenił efekty kilku godzin swojej pracy. Projekt nie tylko wyglądal nieźle ale i również działał zgodnie z założeniami. Opłaciło się zaryzykować całkowitą zmianę sposobu obsługi odtwarzania ścieżek audio i żmudne zmieniane odpowiednich części już napisanego kodu. Ponury kątem oka zarejestrował, że jest już prawie jutro i tak w sumie to jakby odpieczętować Lekartstwo-Na-Chandrę to byłby to ładny koniec całkiem udanego dnia. Plan wydał się doskonały i Ponury, tym razem już z pełnym uśmiechem na paszczy, opuścił apartament celem pobrania rzeczonego specyfiku z lodówki. Uśmiechnięty jeszcze bardzie Ponury wrócił z czterema lodowato zimnymi dawkami lekarstwa, z rozmachem usiadł na jakby mniej trzeszczącym łóżku i przystąpił do kuracji. Pierwsza dawka nie zdążyła się jeszcze dobrze przyjąć, gdy ciszę nocną zakłócił dźwięk komunikatora. - Kogo tam niesie po nocy? - wystękal Ponury zwalczając chęć zignoro

Filigranowa strajks bek

Ponury, ku swemu niezadowoleniu, obudził się kilkanaście minut przed budzikiem. Przez kilka sekund rozpaczliwie macał okolice trzeszczącego mebla do spania w poszukiwaniu pomocy optycznej, cudem nie wydłubał sobie oka podczas montażu owej na swojej paszczy i po tych traumatycznych momentach odzyskał względną przytomność. Względnie przytomny Ponury powiódł wzrokiem po swoim najbliższym otoczeniu i z lekkim niesmakiem zorientował się, że tuż obok niego leży coś obłego, bladego i miękkkiego. Ponury zmarszczył się na twarzy i okolicach, przekrzywił głowę i po mniej niż wieczności skojarzył, czym owy tajemniczy kształt jest. Obok Ponurego leżał jego Brzuch. - Śpi, paskuda. A jakby go tak zostawić, nie budzić tylko się odmeldować do pracy? Może uschnie z tęsknoty? - mamrotał Ponury, knując niecnie, jakby się tu owego Brzucha pozbyć. Z Brzuchem nierówną walkę Ponury toczy już od dawna i Brzuch jak dotychczas wygrywa. I nawet się przy tym nie poci, drań jeden. Ponury, choć był jeszcze przed p

Sokoły, dzięcioły...

Ponury jak zwykle przerwę spędzał w Strefie-Piknikowej, racząc się świeżym powietrzem i unikając uczestnictwa w rozmowach reszty towarzystwa. Towarzystwo Ponurego, choć zdecydowanie żeńskie i wizualnie akceptowalne, od dłuższego czasu irytuje Ponurego tematyką dyskusji i poziomem wypowiedzi. Nie żeby Ponury sam był specjalnie błyskotliwy, ale są granice. Tego dnia nie było inaczej. Ponury, który każdą wolną chwilę poświęca na Pewien-Projekt, do swego zwykłego dyskontentu musiał dołożyć permanentny głód kofeiny, co mocno zaniżyło jego poziom tolerancji dla otoczenia. Towarzystwo o czymś tam rozmawiało, przerywając słowotok wybuchami perlistego śmiechu a Ponury starał się zrozumieć, dlaczego jego autorski skryp nie działa. W momencie, gdy Ponury był już bliski rozwiązania tego Ważkiego-Problemu, Nowa-Koleżanka wypuściła bombę. - Jakoś brakuje w tej firmie konkretnych facetów... - stwierdziła Nowa-Koleżanka z lekko złośliwym wyrazem twarzy - ... takich sokołów, na których aż chce się pa

Ponury, jesteś gbur!

Apartament Ponurego, godzina 06:45 czasu lokalnego. Ponury niespełna dwie godziny wcześniej trafił do łóżka i natychmiast zapadł w sen. Komórka energicznym pitupitupitupiiiitupiiiiiiii! wyrwała Ponurego z płytkiego snu, wprowadzając go w nastrój zdecydowanie nieprzyjazny. Znaczący-Projekt nieubłaganie zbliża się do daty Wielkiej-Premiery, takiej z błyskami fleszy, wywiadami w prasie lokalnej i wzmiance w Dodatku do Kwartalnego-Okólnika-Gminnego-Koła-Druciarzy. Sprawa jest zatem poważna i Ponury zaczyna odczuwać Presję. Owa Presja sprawia, że Ponury poświęca każdą Chwilę-Wolną-Od-Spania Znaczącemu-Projektowi i kiedy w stanie skrajnego zmęczenia trafia do łóżka, zazwyczaj są to wczesne godziny poranne Następnego-Dnia. Ponury, po klasycznej Inwokacji-Do-Pogańskich-Bogów zwyczajowo wygłoszonej w Barbarzyńskim-Języku, odebrał. - Halooo? Ponury? Słuchaj, bo ja mam taką sprawę - radośnie obwieścił kobiecy głos. - Twój numer dostałam od Takiego-Jednego, który powiedział że się na tym znasz i j

Ponury, jak?

"Parszywe płody Juutrzeeeenki o pustych oczach i gnijących sercaaaaach!" - zaintonował radośnie Ponury, delektując się nieobecnością pozostałych mieszkańców willi. Po kilku bardzo nieciekawych tygodniach Ponury bardzo potrzebował chwili spokoju. takiego chwilowego nie-istnienia w świadomości reszty ludzi. Ponury otworzył puszkę Lekarstwa-Na-Chandrę, usiadł na niezmiennie trzeszczącym łożu i uśmiechnął się delikatnie. - Jeszcze tylko wyłączyć telefon i będzie idealnie - mruknął pod nosem, sięgając w stronę urządzenia, które w tym momencie postanowiło przywrócić Ponurego reszcie świata i ludzkości. Ponury wydał z siebie ni to stęknięcie, ni to westchnienie, lekko beknął i dokończył sięgania. - Ratunku, za co? -  jęknął Ponury po sprawdzeniu identyfikacji rozmówcy. Telefon od Mareczka wczesnym piątkowym popołudniem zwyczajnie nie mógł oznaczać nic dobrego. Ponury chwilę zwlekał z odebraniem, naiwnie licząc, że może się Mareczek znudzi. Telefon dzwonił uporczywie, nie dając Ponur

Łasicowa

Ponury zdjął słuchawki z uszu i wzorem wystraszonego królika-albinosa najpierw kilka razy pociągnął nosem, z miernym skutkiem spróbował poruszyć uszami a na koniec rozejrzał się po apartamancie. Niestety, przykry dźwięk dobiegający spod koca na tym trzeszczącym wciąż meblu nie pozostawiał watpliwości - ktoś koniecznie próbował się do Ponurego dodzwonić, całkowicie ignorując fakt, że skoro Ponury nie odbiera, to może jest zajęty. Od paru tygodni Ponury faktycznie jest dosyć mocno zajęty i jak narazie jedynym wymiernym skutkiem tej zajętości jest przeraźliwe niewyspanie. Ponury nawet w swój najradośniejszy dzień jest - delikatnie mówiąc - ciężki w obsłudze a w stanie niewyspania normalna komunikacja i międzyludzkie interakcje zostają wyparte przez Zgryźliwość, Gburowatość i Stężony-Sarkazm. Ponury, świadom swego stanu oganiczył komunikację z resztą ludzkości do niezbędnego minimum, robiąc wyjątek dla Garstki-Wybranych. Telefon nie przestawał dzwonić i Ponury, zmuszony do reakcji ze zwykł