Awersja Ponurego do sklepów sieciowych innych niż spożywcze, ma swoje korzenie w czasach zamierzchłych, kiedy Ponury z braku innych możliwości był skazany na sklepiszcze Nie-Dla-Idiotów, którego obsługa składała się w części z Prawie-Debili a ich wiedza o posiadanym towarze i jego specyfikacjach oscylowała na poziomie dobrze ogarniętej osoby w wieku 7-8 lat. Czyli szału nie było. Ponury w dniu dzisiejszym stanął przed przykrą koniecznością wejścia w posiadanie napędu optycznego, gdyż jeden z posiadanych przezeń komputerów doznał śmierci klinicznej twardego dysku i wymagał nie tylko przeszczepienia tego ważnego elementu ale również zainstalowania takich Istotnych-Programów jak system operacyjny, sterowniki czy uzytkowane przez Ponurego oprogramowanie projektowe. Ponury pomimo pełnej świadomości, że napędy optyczne to obecnie muzeum, antyk i wykopaliska, mając odpowiednią wiedze i umiejętności, z czystego lenistwa nie przygotował odpowiednio wcześnie wersji instalacyjnych, ładowanych z tak przydatnych urządzeń jak pamięć przenośna i postawiony przed piramidą płyt CD najpierw zmarszczył czoło, potem podrapał się po zaroście, co brzmiało jak stado jeży w żywopłocie, westchnął cieżko i ruszył do lokalnego przedstawicielstwa Dużego-Sieciowego-Sklepu-Elektronicznego-Z-Domieszką-AGD. Przestąpiwszy próg tego molocha Ponury rozejrzał się uważnie i po zlokalizowaniu właściwej alejki, żwawym krokiem ruszył w stronę stojaka z interesującymi go urządzeniami. Ponury bez zaskoczenia przyjął do wiadomości, że owa półka miała zawartość całkowicie niezgodną z opisem i w przypływie szaleństwa postanowił zapytać przedstawiciela snującej się licznie i bez celu Obsługi-Klienta. Po kilku minutach pościgu Ponuremu udało się osaczyć przesympatycznego potomka Emigrantów-Przymusowych z okolic równika, który lekko dygocząc zapytał, w czym może Ponuremu pomóc. - Napęd optyczny chciałbym kupić. Najlepiej Blu-Ray, ostatecznie może być nagrywarka DVD. Koniecznie zewnętrzna, idealnie zasilana z portu USB - radośnie i szczegółowo poinformował Ponury, którego nie opuszczało niczym nie uzasadnione przekonanie, że ten zakup uda się sfinalizować. Potomek Emigrantów-Przymusowych przytłoczony ilością fachowego żargonu zaniechał udawania, że rozumie o co Ponuremu chodzi i użył znanego już Ponuremu Fortelu-Ze-Sprawdzaniem-W-Bazie. - Podejdźmy do Punktu-Obsługi, sprawdzę stan magazynowy - zaproponował słabo Potomek-Emigrantów. Ponury zgodził się uprzejmie, z pewną złośliwością obserwując proces blednięcia fizjonomii nieszczęśnika, którego Los skazał na zajęcie się Ponurym. Potomek-Emigrantów słuchając Ponurego zmieniał kolor skóry na twarzy i okolicach, począwszy od głębokiej barwy czekolady z wysoką zawartością kakao (etap napędu optycznego), poprzez czekoladę mleczną (etap zasilania z portu USB) az do koloru tej lury, którą czasem można dostać w automatach z napojami pod nazwą "gorące kakao" - taki brudnawy beż. Procesu sprawdzania stanu magazynowego Ponury nie oglądał, w końcu to żadna frajda patrzeć jak dorosły facet wpisuje frazy wyszukiwania jednym palcem a sądząc po czasie jaki mu to zajęło, szukając kolejnej litery na klawiaturze. - To jaki ma to być napęd? - zapytał Potomek-Emigrantów, poddając w wątpliwość działanie swojej pamięci krótkoterminowej w oczach Ponurego. - Optyczny. Najlepiej Blu-Ray, ostatecznie może być nagrywarka DVD. Koniecznie zewnętrzna, idealnie zasilana z portu USB - wyrecytował szybko Ponury, zachowując uprzejmy wyraz paszczy, co mogło trochę niepokoić. Ponury pogodny i lekko uśmiechnięty przypomina maniakalnego mordercę i ten widok może co wrażliwsze jednostki przynajmniej zaniepokoić jeśli nie przerazić. - Ok, a w jakom kolorze - sprytnie zapytał Potomek-Emigrantów, całkowicie zaskakując Ponurego. - W sumie to obojętne, może być pistacjowy róż albo koperkowy mahoń - niedbale odparł Ponury - byle tylko był. Nie chce mi się męczyć z instalowaniem napędu wewnętrznego, zresztą pewnie go i tak nie macie na stanie. - Nie, mamy napędy wewnętrzne! - radość z możliwości usatysfakcjonowania klienta odwróciła kolejność zmiany kolorów na skórze Potomka-Emigrantów - Są, jak najbardziej są. W konsolach. I mamy je obecnie w promocji! Czarne i białe. Zaraz mogę zaprezentować - zakończył radośnie a Ponuremu opadły najpierw ręce a potem cała reszta. - Czy ja wyglądam na zainteresowanego konsolami? Napęd optyczny, w dowolnym kolorze, zewnętrzny a nie wbudowany w konsolę jest?! - wycedził Ponury przez zęby. - Niestety kolego, nie ma ale możemy zamówic i za trzy do pięciu dni będzie - Potomek-Emigrantów usilnie starał się nie stracić potencjalnego klienta. - Zamówić, kolego, to ja sobie mogę sam. I będzie jeszcze w ten sam dzień. Taki mam, kurde, luksus - warknął Ponury i nie czekając na odpowiedź, ruszył w stonę wyjścia. Automatyczne drzwi rozsunęły się przed Ponurym z cichym sykiem i zamknęły z nim, pozbawiając go z przyczyn technicznych możliwości trzaśnięcia. Ponury wyjął z kieszeni sprzęt do dotleniania, zaciągnąl się głęboko, wypuścił wielką chmurę o zapachu cytryny i złapał za telefon. - Rany, Ponury, co słychać? - Mareczek wybrzęczał w słuchawce jak zwykle irytująco radośnie. - Mareczku, słuchaj. Sprawa jest taka. Potrzebuję w trybie pilnym ten napęd DVD ze starego kompa. Zaraz, czy Ty czasem nie podróżujesz, jak się swego czasu odgrażałeś, że będziesz? - szybko wyrzucił z siebie Ponury. - Nie, nigdzie się na razie nie wybieram. Napęd mam, pewnie, Jak chcesz to wpadaj - odpowiedział Mareczek. - Dzięki stary, będę do dwóch godzin - podziękował Ponury i się rozłączył. W drodze na dworzec autobusowy Ponury nabył kilka dowodów wdzięczności opartch o słód i chmiel i objuczony tym miłym ciężarem dał się powieźć ku rezydencji Mareczka. Jest oczywiste, że Ponury resztę dnia może uznać za bezproduktywną, choć odpowiednia podlaną. A do Dużego-Sieciowego-Sklepu-Elektronicznego-Z-Domieszką-AGD Ponury trafi ponownie tylko pod przymusem. Bardzo silnym przymusem.
To, że żaden dobry uczynek nie pozostanie bez kary, Ponury wie aż za dobrze. Z doświadczenia własnego i innych nerdów ze słabością do proszącej Płci-Pięknej-Lub-Nie. Przez bardzo długi czas Ponuremu udawało się nie ulegać owym prośbom, czym zyskał opinię gbura i buca - żadna nowość, Ponury jest gburem i bucem - co spływało po nim jak woda po kaczce, która dawno darowała sobie właściwa dietę. Zupełnie jak Ponury. Wszystko co dobre jednak szybko się kończy i kilka dni temu do Ponurego zadzwoniła Młoda-Mama, której laptop odszedł tam, gdzie zwykle odchodzą laptopy, którym iskrzy się z gniazda zasilania. - Ponury! Ratuj, jeśli nie pomożesz to ja nie wiem, co zrobie! - rozedrgane i płaczliwe wezwanie o pomoc rozległo się w głośniczku komórki Ponurego, który miał słabszy dzień i odebrał połączenie bez wcześniejszego sprawdzenia, kto dzwoni. - No cześć - entuzjastycznie inaczej odpowiedział Ponury, wział głeboki oddech i przystapił do wstępnego badania problemu - coś zrobiła? - No ja wziełam
Komentarze
Prześlij komentarz