Przejdź do głównej zawartości

48h zwykłego dnia

Niedziela Ponuremu minęła gównie na przekładaniu spraw na bliżej nieokreślone potem, dwie wycieczki do sklepu. Jedna, ta ważniejsza, po substancje niezbędne do podtrzymywania procesów życiowych Ponurego czyli kawy, mleka i... cukru. Ponury jest świadomy istnienia podziału na ludzi inteligentnych i słodzących kawę ale zasadniczo ma to gdzieś. I słodzi. Druga dotyczyła Kojota, który został fachowo przystrojony w licznik, który poinformuje Ponurego ile kilometrów/mil ma już w nogach, co powinno zracjonalizować to palące uczucie bólu każdego włókna w udach. Ponury liczy na to, że jeśli nie zrobi sobie krzywdy, na przykład zrywając przeciążony mięsień, to się organizm przyzwyczai i już nie będzie ta cała turystyka taka męcząca. Na dzień dzisiejszy organizm Ponurego ma w tym temacie swoje, zupełnie odmienne zdanie. W trakcie drugiej wyprawy Ponury z zainteresowaniem tłumionym pporywami zimnego wiatru pogapił sie przez chwilę na paradę ku czci św. Patryka i ku radości gawiedzi, zastanawiąjąc się, od kiedy parady z okazji dnia na cześć jakby nie patrzeć świętego Zielonej Wyspy wymaga oprawy rodem z karnawału w Rio i licząc, że któryś z rozlicznych rudzielców w końcu podda się wiatrowi i fiknie jeśli nie orła, to przynajmniej gołębia. Żaden nie fiknął, więc rozczarowany Ponury wrócił do willi. Kiedy Kojot był już przystrojony, w przestrzeni między uszami ponurego zaświtała myśł, że możeby tak pojechać na rekonesans trasy dojazdu do pracy, w końcu w poniedziałek będzie jechał w obie strony; szczęśliwie gradobicie przekonało Ponurego do pozostanie w willi i zrobienia prania. Przez resztę wieczoru Ponury obijał się haniebnie, aż w końcu stwierdził, że ma stan portfela i perspektywę żywienia do wypłaty (czyli do piątku) w głębokim poważaniu i do pracy pojedzie pociągiem. Potem ktoś mu zgasił światło.
...
Poniedziałkowy poranek (ten z gatunku Ponurego nie lubiących) rozpoczął się od wściekłego wrzasku budzika. Ponury nie pospał, bo męczyły go koszmary, a to jakies węże jadowite, a to utrata paszportu w Bangkoku czy w końcu wizja mieszkania z Filigranową na wspólnym mieszkaniu, w wariancie że ich wzajemne stosunki uległy dalszemu pogorszeniu... Ponury zerwał się, uciszył potworny dźwięk budzika i przy pomocy lewarka otworzył najpierw lewe a potem prawe oko. Po porannych obowiążkach obmywania części anatomicznych zewnętrzych, Ponura zrobił sobie kawy i mentalnie przygotwał sie na pierwszy dzień tygodnia pracy. Albo tak sobie tylko wmawiał, o czym przekonał się bardzo szybko. Jazda z dworca w Większym-Mieście jak zawsze była łatwa i przyjemna i Ponury nabrał przekonania, że to jednak będzie dobry dzień. Pierwszą napotkaną osobą (z tych, które Ponury zna) była Nowa-Koleżanka, z którą wymienił kilka zdań na temat minionego weekendu i kiedy Nowa-Koleżanka opowiedziała, jak się świetnie bawiła na karaoke, Ponury nie wytrzymał i stwierdził, że się nie nadaje na takie imprezy. Brak słuchu, uroda radiowa i głos do kina niemego. - Nie zgadzam się - stanowczo rzekła Nowa-Koleżanka - Głos jest w porządku a uroda to tak na wybieg. Wiesz, rozpuszczone włosy, tylko musiałbys klate opalić - zakończyła z wiele mówiącym uśmiechem. Ponury na chwile stracił funkcję mowy, dobrze że nic nie pił, bo na pewno by się zakrztusił i z starannie maskowanym wyrazem ulgi poszedł na swoje stanowisko pracy/biurko/modlitewnik albowiem nastał już czas obowiązków służbowych. Pomimo początkowych trudności z nabraniem tempa i rytmu pracy (po takiej nocy, każdy miałby problemy) Ponuremu udało się wykonać założona ilość i pod koniec pracy Nowa-Koleżanka wygłosiła kolejną bombę. Ubrała mianowicie rękawiczki i z tym swoim uśmiechem podeszła do Ponurego. - A teraz Cię przebadam - oznajmiła i przez głowe Ponurego przebiegła myśl o badaniu, które w jego wieku jeszcze nie jest konieczne, ale z tego co wie, w każdym wieku u heteroseksualnych mężczyzn/chłopców/niewłaściwe-skreślić, nieprzyjemne. - Wiesz co? Ja wiele tracę przy bliższym poznaniu - słabo bronił się Ponury. - Pozwolisz, że ocenię sama? - natychmiast zripostowała Nowa-Koleżanka i Ponury ocalał przed zabawą w doktora tylko i wyłącznie dzięki końcowi czasu pracy. Ponury w świetle tych wydarzeń mocno się zastanawia, czy ta herbatka w piątek to aby na pewno dobry pomysł. Wrażenia z trasy do domu Ponury przedstawi innym razem, ograniczając się dzisiaj do krótkiego stwierdzenia, że jazda choć obfitująca w ładne widoki jest na jego poziomie kondycyjnym absolutnie wyczerpująca i następnym razem pojedzie według wskazań nawigacji bez poszukiweania na własną rekę innych dróg, bo jedyne co zyskał to dodatkową godzine jazdy i jakieś 10 kilometrów/6mil ekstra. A nogi i tylne okolice nad nimi ogłosiły strajk okupacyjny.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ponury, jesteś gbur!

Apartament Ponurego, godzina 06:45 czasu lokalnego. Ponury niespełna dwie godziny wcześniej trafił do łóżka i natychmiast zapadł w sen. Komórka energicznym pitupitupitupiiiitupiiiiiiii! wyrwała Ponurego z płytkiego snu, wprowadzając go w nastrój zdecydowanie nieprzyjazny. Znaczący-Projekt nieubłaganie zbliża się do daty Wielkiej-Premiery, takiej z błyskami fleszy, wywiadami w prasie lokalnej i wzmiance w Dodatku do Kwartalnego-Okólnika-Gminnego-Koła-Druciarzy. Sprawa jest zatem poważna i Ponury zaczyna odczuwać Presję. Owa Presja sprawia, że Ponury poświęca każdą Chwilę-Wolną-Od-Spania Znaczącemu-Projektowi i kiedy w stanie skrajnego zmęczenia trafia do łóżka, zazwyczaj są to wczesne godziny poranne Następnego-Dnia. Ponury, po klasycznej Inwokacji-Do-Pogańskich-Bogów zwyczajowo wygłoszonej w Barbarzyńskim-Języku, odebrał. - Halooo? Ponury? Słuchaj, bo ja mam taką sprawę - radośnie obwieścił kobiecy głos. - Twój numer dostałam od Takiego-Jednego, który powiedział że się na tym znasz i j...

Dramatu obsada czyli krótko o tym, co tu się będzie wyrabiało

Główną postacią tego dzieła literackiego jest Ponury. Ponury, jak sama nazwa własna wskazuje, uśmiecha się raczej niechętnie i rzadko. Oprócz tego Ponury jest słusznego wzrostu, jeszcze słuszniejszej wagi, jest typowym nerdem i koneserem metalowej muzyki. Ponury jest egocentrykiem i narcyzem, choć czasami udaje mu się nabrać trochę szerszej perspektywy. Dzieci lubi, najlepiej z rusztu, podane z piwem i musztardą. Charakter Ponurego i jego zamiłowanie do nadużywania sarkazmu sprawiają, że towarzysko jest on osobnikiem trudnym do wytrzymania. Choć jest parę osób, które Ponurego znosi - pewnie przegrały jakiś zakład... Ponury jest starym stażem i wiekiem emigrantem, który z pewnym niedowierzaniem patrzy na emigrantów młodszych i ich roszczeniowe postawy. Acha, wszystkie wydarzenia, których opis tu się pojawi - zaistniały naprawdę. Ponury tylko nadał im swojego specyficznego postrzegania. Innemi osobami, które dosyć znacząco wpłynęły na już i tak skrzywiony światopogląd Ponurego są: Fili...

By zdążyć się choć pożegnać...

- Ponury, jest kiepsko... chciałbym pogadać i w miarę możliwości wcześniej niż później... Dasz radę? - głos Kumpla-Z-Dawnych-Lat brzmiał słabo i jakby z oddali. - Jasne, lot mam jutro i koło południa będę na Starych-Śmieciach - odpowiedział Ponury siląc się lekki i pogodny nastrój. Coś się nie zgadzało, coś cholernie nie pasowało w tym proszącym tonie po drugiej stronie słuchawki. - Widzimy się tam, gdzie zawsze czy wolisz inną miejscówkę? Jakie wziąć napoje? - dopytywał Ponury, usilnie maskując chęć dowiedzenia się wszystkiego przez telefon. Teraz. Natychmiast. - Niczego nie przynoś, wpadnij do mnie do domu i pogadamy - odpowiedział Kumpel-Z-Dawnych-Lat. - Do jutra, stary - mruknął Ponury rozglądając się za paczką fajek i swoją wysłużoną zippo. Z ogniem i fajkami w łapie Ponury wbił się w skórę i wyszedl przed dom zapalić. - W co się tu gra? Bo śmierdzi mi to jak cholera... - pomyślał zaciągając się głęboko. - Dobra, kończyć peta i wyro. Pobudka wczesnym świtem - mentalnie rozkazał so...