Od kilku dni Ponury jest chory, jakieś tam katary, zapchane zatoki... zwyczajnie mózg Ponurego się od niego ewakuuje. W związku ze swoim stanem Ponury siedzi całe dnie w swoim pokoju ograniczając interakcje z pozostałymi lokatorami willi do niezbędnego minimum typu przywitalne pomruki, gdy zły los przywieje kogoś do kuchni, kiedy Ponury zaparza sobie kolejną herbate. Zasadniczo nic się nie wdarzyło przez kilka ostatnich dni. Aż do dzisiaj. Do Ponurego zadzwoniła - ot, tak, bo dlaczego nie? - dawna Znajoma, z którą Ponurego los kiedyś zetknął w jakimś miejscu pracy. Ze względu na różnicę wieku 17 lat na niekorzyść Ponurego (Ponury jakby się nie bał związków i kobiet, to może miałby córkę w takim wieku jak ta różnica) znajomość ta nigdy nie wyszła poza ramy... hm, zwykłej znajomości? Niemniej jednak, skoro już zadzwoniła z uprzejmym zainteresowaniem losem Ponurego, to Ponury prawie się ucieszył i porozmawiali sobie prawie godzinę, dzięki nielimitowanym połączeniom wychodzącym i przychodzącym (Ponury ma jeszcze nielimitowane smsy w pakiecie ale woli dzwonić). Znajoma - jak się okazało - widziała Ponurego z Filigranową w samochodzie, roześmianych i radosnych aż obrzydliwość bierze i z ciekawości zapytała o Filigranową. Ponury streścił swoje zdanie na temat Filigranowej (zdanie Ponurego jest do przeczytania w pierwszym wpisie) i usłyszał coś, co wgniotło go w łóżko - "Nie przejmuj się. Umiała się zrobić ładna, ale piękna nigdy w niej nie było".
Kurtyna.
Kurtyna.
Komentarze
Prześlij komentarz