Przejdź do głównej zawartości

Znaj proporcjum, Mocium Panie

Ponury nie zna umiaru nie tylko w sprawach jedzenia i picia czy zajęć w małych podgrupach. W pracy również przegina a potem jest zdziwiony, żę coś mu odnóża górne szwankują. Dzień zaczął się dość niewinnie, Ponury dotarł do pracy, wyraził uprzejme zainteresowanie absencją Nowej-Koleżanki, która według wersji oficjalnej się pochorowała z przepracowania (prywatnie Ponury jest przekonany, że to skutki uboczne jego piątkowej wizyty i odmowy spożycia talerza pomidorowej), i przez blisko 20 minut konwersował (trudne słowo) z Specjaliską-Od-Technologii, która wzbogaciła jego zestaw roboczy o nowe końcówki (dla szczególnie zainteresowanych:do lutownicy). Uzbrojony w nowiutkie narzędzia Ponury przystąpił do swoich obowiązków i szlo mu tak ładnie, że o mały włos nie przegapił przerwy i tym samym szansy na dotlenienie. Gdzieś tak w okolicach południa do Ponurego podeszła Koleżanka-Od-Chlebka-Czosnkowego i po wygłoszeniu serii komplementów pod adresem Ponurego, poprosiła go o pomoc w modyfikacji pewnego komponentu, co wymagało troszkę więcej siły niż miała. Ponury oszacował stopień trudności zadania, swoje siły zmiękczony odpowiednio, nie tylko nie odmówił pomocy, ale wręcz wykazał się inwencją i zakończył prace adaptacyjne na pentylionie dostarczonych do modyfikacji sztuk w niecałe 40 minut. Przerwa-obiadowa/lunch tradycyjnie wygnała Ponurego na słoneczko i z podładowanymi bateriami poł godziny później wrócił do swoich pierwotnych obowiązków, kończąc dzień z rekordowym wynikiem. Czyli do przodu, Ponury? Nic z tego. Dotkliwy bół prawego przedramienia szybciutko sprowadził Ponurego na właściwe miejsce, czyli do parteru i teraz z żabiej perspektywy próbuje on zdemontowac i znieść łóżko, którym Filigranowa wzgardziła a zagraca piętro willi. Ponury obiecał, że to zrobi. Dzisiaj. Choćby i jedną ręką.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Żaden dobry uczynek nie pozostanie bez kary

To, że żaden dobry uczynek nie pozostanie bez kary, Ponury wie aż za dobrze. Z doświadczenia własnego i innych nerdów ze słabością do proszącej Płci-Pięknej-Lub-Nie. Przez bardzo długi czas Ponuremu udawało się nie ulegać owym prośbom, czym zyskał opinię gbura i buca - żadna nowość, Ponury jest gburem i bucem - co spływało po nim jak woda po kaczce, która dawno darowała sobie właściwa dietę. Zupełnie jak Ponury. Wszystko co dobre jednak szybko się kończy i kilka dni temu do Ponurego zadzwoniła Młoda-Mama, której laptop odszedł tam, gdzie zwykle odchodzą laptopy, którym iskrzy się z gniazda zasilania. - Ponury! Ratuj, jeśli nie pomożesz to ja nie wiem, co zrobie! - rozedrgane i płaczliwe wezwanie o pomoc rozległo się w głośniczku komórki Ponurego, który miał słabszy dzień i odebrał połączenie bez wcześniejszego sprawdzenia, kto dzwoni. - No cześć - entuzjastycznie inaczej odpowiedział Ponury, wział głeboki oddech i przystapił do wstępnego badania problemu - coś zrobiła? - No ja wziełam

Udany łikend

Znakomitą większość sobotniego popołudnia Ponury spędził rozkoszując się towarzystwem Wszechwiedzącej, przepłukując zmęczone organy mowy znakomitym produktem fermentacji alkoholowej słodu z dodatkiem chmielu. O czym były prowadzone rozmowy Ponury nie zamierza informować świata w żadnej formie, gdyż raz, że obiecał milczenie w tych tematach (a było ich wiele) a dwa, że nie będzie się narażal na odwet ze strony Wszechwiedzącej upubliczniając pewne fakty, które zostały omówione, gdyż musiałby dobrowolnie udać się na leczenie klimatyczne do kraju w którym nie praktykuje się ekstradycji a i wtedy nie miałby pewności swego bezpieczeństwa. W końcu to Wszechwiedząca. Przy okazji Ponury dowiedział się, iż do grona osób śledzących jego zmagania z rzeczywistością należy równiez Wszechwiedząca, co mocno połechtało jego próżność. Spotkanie, jak już się Ponury pochwalił, przebiegło w radosnej atmosferze, którą zapoczątkowało zdarzenie, którego Ponury absolutnie się nie spodziewał. Zamawiając produkt

Ponury, jak?

"Parszywe płody Juutrzeeeenki o pustych oczach i gnijących sercaaaaach!" - zaintonował radośnie Ponury, delektując się nieobecnością pozostałych mieszkańców willi. Po kilku bardzo nieciekawych tygodniach Ponury bardzo potrzebował chwili spokoju. takiego chwilowego nie-istnienia w świadomości reszty ludzi. Ponury otworzył puszkę Lekarstwa-Na-Chandrę, usiadł na niezmiennie trzeszczącym łożu i uśmiechnął się delikatnie. - Jeszcze tylko wyłączyć telefon i będzie idealnie - mruknął pod nosem, sięgając w stronę urządzenia, które w tym momencie postanowiło przywrócić Ponurego reszcie świata i ludzkości. Ponury wydał z siebie ni to stęknięcie, ni to westchnienie, lekko beknął i dokończył sięgania. - Ratunku, za co? -  jęknął Ponury po sprawdzeniu identyfikacji rozmówcy. Telefon od Mareczka wczesnym piątkowym popołudniem zwyczajnie nie mógł oznaczać nic dobrego. Ponury chwilę zwlekał z odebraniem, naiwnie licząc, że może się Mareczek znudzi. Telefon dzwonił uporczywie, nie dając Ponur