Przejdź do głównej zawartości

Gradem w Ponurego

Ponury wczoraj cieszył oczy i pasł swoje chore poczucie piękna za nic mając zmienność aury. Aura o swej zmienności nie zapomniała i obdarowała Ponurego, który w poczuciu dobrze wypełnionych obowiązków służbowych, wracał niespiesznie do Kwatery-Tymczasowej, mieszanką deszczu z gradem wzbogaconą o porywy lodowatego wiatru. Ponury wrócił zmarznięty, zmoknięty i zły jak cholera, zaparzył wielki kubek herbaty na rozgrzewkę, duszkiem go wypił ignorując rozpaczliwe sygnały bólu od parzonego przełyku i poczłapał do apartamentu. W trybie ekspresowym wpakował się do łóżka, uprzednio zrzuciwszy przemoczoną garderobę i z rosnącą irytacją wsłuchiwał się w odgłosy deszczu spływającego rynnami i dzwoniącego o szyby. Trudno i darmo. Inaczej się nie da.  Ponurego jutro czeka ponowna wycieczka do Miasteczka-Przy-Lotnisku w celu uzupełnienia garderoby o coś nieprzemakalnego (Ponury nabył swego czasu cudnej urody spodnie i pelerynę wojskową w kamuflażu wzór DP), kilka cieplejszych rzeczy i Kojota, Ponury ma tej nieco przymusowej rozłąki dosyć, nie po to ma Kojota, by go garażować w Miasteczki-Przy-Lotnisku. No i na Kojocie czas dotarcia do pracy to marne 5-10 minut, podczas gdy piechotą Ponury potrzebuje ponad 20 minut w tempie bynajmniej nie spacerowym. Zziębnięty Ponury jest osobnikiem wyczulonym na nawet najmniejsze niedogodności. Do kilku zastrzeżeń, jakie do tej pory miał do apartamentu doszło trzeszczenie łóżka. Łóżko Ponury ma podwójne, trzeszczące i zajmujące sporo miejsca. O ile gabarytów tego uzytecznego mebla Ponury się nie czepia (komfort snu Ponurego zdecydowanie się poprawił), to jest przekonanym że trzeszczenie byłoby lepsze, gdyby mógł potrzeszczeć z kimś. Koniecznie płci przeciwnej. Nie musi być to wprawdzie zarazteraznatychmiastnajpóźniejjutro. Nie, Nowa-Koleżanka nie jest brana pod uwagę w kwesti wspólnego trzeszczenia łóżkiem Ponurego. Przynajmniej przez jakiś czas jeszcze, co dalej Ponury nie wie i nie chce wiedzieć. W tematyce płci przeciwnej w pracy Ponurego pojawiła sie nowa osoba. Z płci kobieta, z urody taki bardzo nietwarzowy facet i Ponury robi co może, by unikać przebywania sam na sam, gdyż wysyłane w jego stronę uśmiechy bardzo mu nie odpowiadają. Z wyglądu i intencji. Ponury nie wyklucza, że to dobra osoba, ale wizualnie jest na nie. W stosunku do kogoś, kto nie używa tak podstawowych Poprawiaczy-Urody jak tusz do rzęs czy taki błyszczyk/szminka oraz pachnie (śmierdzi raczej) tylko i wyłącznie tanim tytoniem, Ponury zawsze będzie trzymał dystans. Choć sam w niczym nie przypomina Adonisa, to jednak pewne wymagania ma, nawet w przypadku losowych znajomości z pracy. Pozycja Nowej-Koleżanki wraz z fan-klubem pozostaje nie zagrożona, choć Ponury chętnie wprowadziłby jakieś zamieszanie na tej płaszczyźnie. Tak dla eksperymenty i walorów poznawczych. Ze względu na pogodę Ponury będzie też musiał doposażyć Kojota w zestaw błotników, gdyż szerokość opon i rodzaj bieżnika gwarantuje strumień wody na całej tylnej długości Ponurego, wliczając w to głowę. Ponury doświadczył już tego dość przykrego uczucia i zdecydowanie podejmie kroko zapobiegawcze. Ale to jutro. Teraz Ponury dopije ziółka na trawienie, potrzeszczy troche łóżkiem, szukając najwygodniejszej pozycji do spania i odda się marzeniom sennym.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Żaden dobry uczynek nie pozostanie bez kary

To, że żaden dobry uczynek nie pozostanie bez kary, Ponury wie aż za dobrze. Z doświadczenia własnego i innych nerdów ze słabością do proszącej Płci-Pięknej-Lub-Nie. Przez bardzo długi czas Ponuremu udawało się nie ulegać owym prośbom, czym zyskał opinię gbura i buca - żadna nowość, Ponury jest gburem i bucem - co spływało po nim jak woda po kaczce, która dawno darowała sobie właściwa dietę. Zupełnie jak Ponury. Wszystko co dobre jednak szybko się kończy i kilka dni temu do Ponurego zadzwoniła Młoda-Mama, której laptop odszedł tam, gdzie zwykle odchodzą laptopy, którym iskrzy się z gniazda zasilania. - Ponury! Ratuj, jeśli nie pomożesz to ja nie wiem, co zrobie! - rozedrgane i płaczliwe wezwanie o pomoc rozległo się w głośniczku komórki Ponurego, który miał słabszy dzień i odebrał połączenie bez wcześniejszego sprawdzenia, kto dzwoni. - No cześć - entuzjastycznie inaczej odpowiedział Ponury, wział głeboki oddech i przystapił do wstępnego badania problemu - coś zrobiła? - No ja wziełam

Udany łikend

Znakomitą większość sobotniego popołudnia Ponury spędził rozkoszując się towarzystwem Wszechwiedzącej, przepłukując zmęczone organy mowy znakomitym produktem fermentacji alkoholowej słodu z dodatkiem chmielu. O czym były prowadzone rozmowy Ponury nie zamierza informować świata w żadnej formie, gdyż raz, że obiecał milczenie w tych tematach (a było ich wiele) a dwa, że nie będzie się narażal na odwet ze strony Wszechwiedzącej upubliczniając pewne fakty, które zostały omówione, gdyż musiałby dobrowolnie udać się na leczenie klimatyczne do kraju w którym nie praktykuje się ekstradycji a i wtedy nie miałby pewności swego bezpieczeństwa. W końcu to Wszechwiedząca. Przy okazji Ponury dowiedział się, iż do grona osób śledzących jego zmagania z rzeczywistością należy równiez Wszechwiedząca, co mocno połechtało jego próżność. Spotkanie, jak już się Ponury pochwalił, przebiegło w radosnej atmosferze, którą zapoczątkowało zdarzenie, którego Ponury absolutnie się nie spodziewał. Zamawiając produkt

Ponury, jak?

"Parszywe płody Juutrzeeeenki o pustych oczach i gnijących sercaaaaach!" - zaintonował radośnie Ponury, delektując się nieobecnością pozostałych mieszkańców willi. Po kilku bardzo nieciekawych tygodniach Ponury bardzo potrzebował chwili spokoju. takiego chwilowego nie-istnienia w świadomości reszty ludzi. Ponury otworzył puszkę Lekarstwa-Na-Chandrę, usiadł na niezmiennie trzeszczącym łożu i uśmiechnął się delikatnie. - Jeszcze tylko wyłączyć telefon i będzie idealnie - mruknął pod nosem, sięgając w stronę urządzenia, które w tym momencie postanowiło przywrócić Ponurego reszcie świata i ludzkości. Ponury wydał z siebie ni to stęknięcie, ni to westchnienie, lekko beknął i dokończył sięgania. - Ratunku, za co? -  jęknął Ponury po sprawdzeniu identyfikacji rozmówcy. Telefon od Mareczka wczesnym piątkowym popołudniem zwyczajnie nie mógł oznaczać nic dobrego. Ponury chwilę zwlekał z odebraniem, naiwnie licząc, że może się Mareczek znudzi. Telefon dzwonił uporczywie, nie dając Ponur