Przejdź do głównej zawartości

Łóżkowe problemy i nadmiar majątku

Kac bez żadnych skrupułów obudził Ponurego na długo przed wschodem słońca. Witany niezwykle dźwięcznym skrzypieniem ramy łóżka i trzeszczeniem każdej sprężyny Ponury najpierw zapanował nad pustynią w ustach, potem podjął wysiłek w miarę niezbyt akustycznego wstania z tego mebla. Łózko ostatnio z Ponurym się nie lubi. Prawdopodobnie waga Ponurego uruchamia specjalny alarm informujący o osiągnięciu maksymalnej obciążalności i jeśli Ponury nie powstrzyma tego radosnego procesu, to któregos dnia przestanie być posiadaczem łóżka. - Nigdy więcej takiej mieszanki - Ponury złożył sobie kolejną obietnicę bez pokrycia, krzywiąc się na odpowiedź sprężyn. Kiedy kolejna butelka mineralnej niskosłodowej pokazała dno, do Ponurego zaczęła niesmiało docierać rzeczywistość. I fakty z minonego wieczoru. Jako zwolennik nie wchodzenia dwa razy do tej samej rzeki, wprawnym ruchem ręki spuścił zasłonę milczenia na potencjalne relacje z tego rejsu po wodach ognistych i zajął się kontemplacją prognozy pogody. - No żesz w mordę, zimno i mokro! - wymruczał przy akompaniamencie świstu pikującego nastroju Ponury. - Weź się człowieku przeprowadzaj w takich warunkach... Żeby to jeszcze nie było taki kawał drogi - kontynuował w kierunku okna narzekanie Ponury, zupełnie jakby mogło to cokolwiek zmienić. - No dobra, trzeba podnieść Szlachetną-Część-Ciała i w drogę! - zakomenderował sobie Ponury, desperacko walcząc z kleszczami kaca. Podróż do Miasteczka-Przy-Lotnisku pomimo wiatru i padającego prawie poziomo deszczu (Ponury nie mial przywidzeń, krople porywane gwałtowniejszymi podmuchami, miast pionowo, leciały poziomo, Ponuremu prosto w paszczę) przebiegła sprawnie. Ponury dotarł do willi i przystąpił do czynności pakowawczo-sprzątających. Przez kilka godzin udało mu się zebrać resztę stanu posiadania (kiedy Ponuremu udało się tyle gratów zgromadzić?!) do sporej ilości walizek, toreb i pudeł, wygenerować dwa razy tyle śmieci, spocić się jak lokomotywa z tego wierszyka i nabrać przekonania, że nie ma fizycznej możliwości, by posiadane dobra zmieścić w apartamencie. A i jeszcze spotkał go zaszczyt przebywania przez kilka minut w towarzystwie Filigranowej, która sądząc po kolorze skóry zaczęła sypiać na solarium. Filigranowa powitała Ponurego zdawkowym "cześć", co utwierdziło Ponurego w przypuszczeniach, że jego status Super-Bohatera z mocą bycia niewidzialnym wygasł. Trochę szkoda, bo Ponury na końcu języka miał kąśliwie-zjadliwy komentarz, który planował wygłosić pod adresem Filigranowej w przypadku zachowania mocy niewidzialności a tu klops. I cały misterny plan w... no właśnie tam. Ponury wyczerpawszy zapas pojemników na mienie i worków na śmieci wrócił do Wiekszego-Miasta, nabywając po drodze japońskie lekarstwo na niemoc i bardzo mocno kombinując, jak by się tu pomieścić z majątkiem bez konieczności składowania częsci gratów razem z Kojotem. W kojocim garażu metraż także stanowi dobro słabo dostępne. Poza tym Kojot ma awarię tylnego koła i sądząc po objawach, koszt przeszczepu nowego będzie tylko nieznacznie wyższy od prób leczenia. Ponury ma kolejny temat do przemyślenia, którym zajmie się zaraz po: przewiezieniu i upchnięciu (jakoś, możliwe, że z pomocą kolan i łokci) majątku, sprzątnięciu do końca starego apartamentu, wywiezieniu jeszcze nie znanej ilości pełnych worków na wysypisko i powrocie do Większego-Miasta. W poniedziałek Ponury idzie do pracy, więc dobrze jakby się wyspał. Opcja porządnego wyspania się jest równie odległa jak ocieplenie relacji z Filigranową do stanu sprzed trzech miesięcy. - Zresztą, spanie jest dla słabych - Ponury wygłosił sentencję i otworzył lekarstwo.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ponury, jesteś gbur!

Apartament Ponurego, godzina 06:45 czasu lokalnego. Ponury niespełna dwie godziny wcześniej trafił do łóżka i natychmiast zapadł w sen. Komórka energicznym pitupitupitupiiiitupiiiiiiii! wyrwała Ponurego z płytkiego snu, wprowadzając go w nastrój zdecydowanie nieprzyjazny. Znaczący-Projekt nieubłaganie zbliża się do daty Wielkiej-Premiery, takiej z błyskami fleszy, wywiadami w prasie lokalnej i wzmiance w Dodatku do Kwartalnego-Okólnika-Gminnego-Koła-Druciarzy. Sprawa jest zatem poważna i Ponury zaczyna odczuwać Presję. Owa Presja sprawia, że Ponury poświęca każdą Chwilę-Wolną-Od-Spania Znaczącemu-Projektowi i kiedy w stanie skrajnego zmęczenia trafia do łóżka, zazwyczaj są to wczesne godziny poranne Następnego-Dnia. Ponury, po klasycznej Inwokacji-Do-Pogańskich-Bogów zwyczajowo wygłoszonej w Barbarzyńskim-Języku, odebrał. - Halooo? Ponury? Słuchaj, bo ja mam taką sprawę - radośnie obwieścił kobiecy głos. - Twój numer dostałam od Takiego-Jednego, który powiedział że się na tym znasz i j...

Dramatu obsada czyli krótko o tym, co tu się będzie wyrabiało

Główną postacią tego dzieła literackiego jest Ponury. Ponury, jak sama nazwa własna wskazuje, uśmiecha się raczej niechętnie i rzadko. Oprócz tego Ponury jest słusznego wzrostu, jeszcze słuszniejszej wagi, jest typowym nerdem i koneserem metalowej muzyki. Ponury jest egocentrykiem i narcyzem, choć czasami udaje mu się nabrać trochę szerszej perspektywy. Dzieci lubi, najlepiej z rusztu, podane z piwem i musztardą. Charakter Ponurego i jego zamiłowanie do nadużywania sarkazmu sprawiają, że towarzysko jest on osobnikiem trudnym do wytrzymania. Choć jest parę osób, które Ponurego znosi - pewnie przegrały jakiś zakład... Ponury jest starym stażem i wiekiem emigrantem, który z pewnym niedowierzaniem patrzy na emigrantów młodszych i ich roszczeniowe postawy. Acha, wszystkie wydarzenia, których opis tu się pojawi - zaistniały naprawdę. Ponury tylko nadał im swojego specyficznego postrzegania. Innemi osobami, które dosyć znacząco wpłynęły na już i tak skrzywiony światopogląd Ponurego są: Fili...

By zdążyć się choć pożegnać...

- Ponury, jest kiepsko... chciałbym pogadać i w miarę możliwości wcześniej niż później... Dasz radę? - głos Kumpla-Z-Dawnych-Lat brzmiał słabo i jakby z oddali. - Jasne, lot mam jutro i koło południa będę na Starych-Śmieciach - odpowiedział Ponury siląc się lekki i pogodny nastrój. Coś się nie zgadzało, coś cholernie nie pasowało w tym proszącym tonie po drugiej stronie słuchawki. - Widzimy się tam, gdzie zawsze czy wolisz inną miejscówkę? Jakie wziąć napoje? - dopytywał Ponury, usilnie maskując chęć dowiedzenia się wszystkiego przez telefon. Teraz. Natychmiast. - Niczego nie przynoś, wpadnij do mnie do domu i pogadamy - odpowiedział Kumpel-Z-Dawnych-Lat. - Do jutra, stary - mruknął Ponury rozglądając się za paczką fajek i swoją wysłużoną zippo. Z ogniem i fajkami w łapie Ponury wbił się w skórę i wyszedl przed dom zapalić. - W co się tu gra? Bo śmierdzi mi to jak cholera... - pomyślał zaciągając się głęboko. - Dobra, kończyć peta i wyro. Pobudka wczesnym świtem - mentalnie rozkazał so...