Przejdź do głównej zawartości

Żaden dobry uczynek nie pozostanie bez kary

To, że żaden dobry uczynek nie pozostanie bez kary, Ponury wie aż za dobrze. Z doświadczenia własnego i innych nerdów ze słabością do proszącej Płci-Pięknej-Lub-Nie. Przez bardzo długi czas Ponuremu udawało się nie ulegać owym prośbom, czym zyskał opinię gbura i buca - żadna nowość, Ponury jest gburem i bucem - co spływało po nim jak woda po kaczce, która dawno darowała sobie właściwa dietę. Zupełnie jak Ponury. Wszystko co dobre jednak szybko się kończy i kilka dni temu do Ponurego zadzwoniła Młoda-Mama, której laptop odszedł tam, gdzie zwykle odchodzą laptopy, którym iskrzy się z gniazda zasilania. - Ponury! Ratuj, jeśli nie pomożesz to ja nie wiem, co zrobie! - rozedrgane i płaczliwe wezwanie o pomoc rozległo się w głośniczku komórki Ponurego, który miał słabszy dzień i odebrał połączenie bez wcześniejszego sprawdzenia, kto dzwoni. - No cześć - entuzjastycznie inaczej odpowiedział Ponury, wział głeboki oddech i przystapił do wstępnego badania problemu - coś zrobiła? - No ja wziełam lapka do kuchni, by Maluszkowi zrobić kaszkę, wiesz, taką... - tu Ponury przestał słuchać, kwestie diety potomstwa interesują go równie bardzo, jak krzywa plonów prosa w zachodnim Mozambiku w latach 1982-1995 - ... a odkąd zostałam calkiem sama z Maluszkiem, bo wiesz, że Były-Tatuś nas zostawił... - Ponury, wiedziony instynktem, ponownie skierował zmysł słuchu na Młodą-Mamę, licząc na szybki koniec tej historii - ... i zaczęła padać bateria, więc podłączyłam zasilacz i chyba miałam mokre ręce i zaczęło się iskrzyć i on tak jakby umarł - zakończyła opowieść Młoda-Mama. - Chwila. Moment. Co i czym zrobiłaś? Chodzi mi o laptopa - doprecyzował pytanie Ponury, świadom z kim rozmawia. - No podłączyłam go do pradu - odparła lekko zdumionym głosem Młoda-Mama. - Czym go podłączyłaś? - indagował Ponury, którego wyobraźnia rozpoczęła tworzenie malowniczych wizji spalonych układów elektronicznych i nadtopionych obudów z tworzywa ABS. - Zwyczajnie, rękami go podłączyłam, a co? - Młoda-Mama nie kryła zdumienia i Ponury jest prawie pewien, że zaczynała żałować tego telefonu. - Jakimi rękami? - dociskał Ponury, który postanowił wykazać możliwą przyczynę zgonu w trakcie wstępnego wywiadu, co jak widać, szło mu średnio. - No momi rękami, masz jakis fetysz czy co? - zirytowała się Młoda-Mama, po czym dodała, że te ręce to faktycznie miała mokre bo musiała je opłukać, bo ta kaszka... - Stop. Zatrzymaj się na chwilę - brutalnie przerwał Ponury, najwyraźniej nie mający ochoty na kolejne 10 minut o kaszkach dla Bardzo-Małych-Dzieci. - Popraw mnie, jeśli coś pomylę, ok? Spłukałaś gastronomię z ręki, następnie bez wycierania złapałaś za wtyczkę zasilacza i włożyłaś ją do gniazda w laptopie. Zgadza się? - podsumował Ponury. - No tak, potem zobaczyłam, że zasilacz nie jest wpięty go gniazdka, więc go wpięłam i z laptopa się zaiskrzyło i zaśmierdziało i zgasł - uzupełniła opowieść Młoda-Mama, co zmusiło Ponurego do wzięcia kilku Bardzo-Głębokich-Wdechów i szybkiego policzenia do stu z dokładnością do kilku setnych. - Ponury, błagam, poradź coś, ja nie mam kasy na nowy sprzęt! Wiesz, że laptop jest mi potrzebny również do pracy, siostra mi na razie pożyczyła swój ale w poniedziałek muszę go jej oddać i nie wiem co mam robić - płaczliwie zakończyła Młoda-Mama. Ponury, który zdecydowanie miał słabszy dzień, dokonał zawiłych obliczeń w głowie dotyczących przemieszczania się materii bardzo ciężkiej z punktu A do punktu B uwzględniających opór powietrza, niezbyt aerodynamiczny kształt owej materii i po wkalkulowaniu czynika zmiennego wiatru wbił niechętne spojrzenie w sufit. - Masz w domu kawę, mleko i cukier? - zapytał perfidnie. - Mam, dlaczego pytasz? - zdumienie w głosie Młodej-Mamy było namacalne. - Bo nie ma nic za darmo, proszę szanownej koleżanki. Będę za mniej-więcej godzinę z narzędziami i chętnie się przy akcji ratunkowej napiję dobrej kawy. Pasuje? - lekko złośliwie odparł Ponury, w skrytości ducha licząc na jakieś wykręty. Przeliczył się. - Oczywiście, że pasuje! Będzie kawka i może jakieś kanapeczki, jeśli masz ochotę! - radość w głosie Młodej-Mamy przekształcona w decybele dała Ponuremu czasowy ubytek słuchu w lewym, czyli mniej lubianym uchu. Ponury westchnął, zebrał komplet precyzyjnych śrubokrętów, miernik i zapas cierpliwości, następnie westchnął ponownie, ubrał sie i wyszedł. Lokalna odmiana pory roku zwanej Wiosną  zmusiła Ponurego do zwiększenia szybkości przemieszczania się, przez co wyniki jego złożonych obliczeń szlag trafił i u Młodej-Mamy był przed upływem godziny. Ponury z kanapeczek nie skorzystał w obawie przed dodatkiem kaszki, zwłoki laptopa rozkręcial fachowo a kawę popijał z lubością. ukończywszy dzieło zniszczenia. Ponury krytycznie przyjrzał się okolicom gniazda zasilania, które kolorem i fakturą przypominały węgiel drzewny i zrezygnowany potrząsnął głową. - To jest kaplica, naprawianie tego będzie kosztowało znacznie więcej niż ten sprzęt jest warty - ogłosił wynik ekspertyzy i spojrzał na Młodą-Mamę, której zaczynały gromadzić się łzy w oczach. - Hej, nie płacz, mam pomysł - powiedział Ponury, który jak zwykle w takich sytuacjach miękł jak masło na słońcu. - Wezmę te resztki do siebie i na spokojnie zrobię diagnostykę, a dysk się przełoży i będziesz miała dostęp do całego oprogramowania i danych, jakie masz w tym sprzęcie - szybko powiedział Ponury, który w obawie przed wybuchem płaczu był gotów do dodatkowych i nie planowanych poświęceń. Młoda-Mama odpowiedziała skinieniem głowy, co Ponury uznał za sygnał do zwinięcia warsztatu, spakowania denata i udał się w drogę powrotną. Dysk z laptopa Młodej-Mamy dał się przepiąć bez problemów do nieużywanego laptopa Ponurego, system operacyjny nie zgłaszał zbytnich pretensji i po zainstalowaniu niezbędnych sterowników, Ponury gnał przez Większe-Miasto dostarczyć Młodej-Mamie reanimowaną maszynkę Do-Zarabiania-Na-Życie. - Słuchaj, ten sprzęt nie będzie taki szybki jak poprzedni, ma słabszą konfigurację ale to tego co robisz, nada się świetnie o ile nie będziesz traktować go mokrymi rękami - poinstruował Ponury/ - Dziękuję! Jesteś wspaniały! - uszczęśliwiona Młoda-Mama skomplementowała Ponurego, który z obawy przed dalszymi wyrazami wdzięczności pożegnał się grzecznie i wrócił do apatramentu. Minęło kilka dni, w trakcie których życie Ponurego toczyło się zwykłym torem, bez wybuchów czy sensacji, nie licząc przeprowadzki Nowej-Koleżanki na inny metraż czy zapowiedź poniedziałkowej wizyty Najważniejszego-Szefa Dynamicznej-Firmy-Elektronicznej. Drobiazgi jednym słowem. Przyszła sobota, z nią opady deszczu, które spłukały ten sielankowy stan. Ponury wrócił do apartamentu z zakupowych wojaży, sprzątnął łazienkę i w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku zajął się swoją edukacją. Mentalny wysiłek zakłócił mu telefon od Młodej-Mamy. - Ponury, słuchaj, coś ty mi tu dał? Obudowa taka szara, porysowana, ekran mały, filmów na pełnym ekranie sie nie da oglądać! Jak ja mam Maluszkowu bajki puszczać? - głos Młodej-Mamy był pełen pretensji, zarzutów i rozczarowania. - Zrobiłes coś w ogóle z moim starym, lepszym laptopem? - zapytała jeszcze z wyraźnym fochem w głosie. Ponury zaniemówił w pierwszej chwili, poczym sięgnał do zapasów Jadu-I-Złośliwości słusznie uznawszy, że czas je trochę wykorzystać. - Że co proszę? Dzwonisz do mnie prawie z płaczem, że własna głupota załatwiła jedyny sprzęt jaki posiadasz i prosisz o ratunek - głos Ponurego wręcz ociekał jadem - więc ja jak idiota zasuwam przez całe miasto, organizuję sprzęt zastępczy byś miała na czym pracować i uczciwie uprzedzam o jego parametrach, mało mi się na szyję nie rzuciłaś a teraz takie pretensje? Twój stary sprzęt nadaje się na złom, w tym momencie nawet nie chce mi się szukać możliwości wymiany tego podzespołu - wywarczał Ponury. Cisza, która zapadła po drugiej stronie zachęcila go do kontynuacji. - Maluszkowi byś lepiej ksiązki poczytała, świat jest pełen homo tabletusów i socjologicznych ameb, jeszcze jedna nie jest potrzebna! I wiesz co, jak ten sprzęt dla Jaśnie-Pani zbyt estetycznie i funkcjonalnie plebejski, to bądź uprzejma mi go zwrócić. Koło mnie jest taka knajpka z chińskim żarciem na wynos, powiedzmy za godzinę? - zakończył mocno wściekły Ponury. - Wiesz Ponury, jesteś cham - Młoda-Mama fuknęła na kocia modłę do słuchawki i przerwała połączenie. Ponury przez chwilę nienawistnie wpatrywał sie w telefon, wstał i zgarnął z biurka lekko wybebeszony korpus laptopa do worka na śmieci. Przynajmniej nie będzie mu apatramentu zasmradzać.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Udany łikend

Znakomitą większość sobotniego popołudnia Ponury spędził rozkoszując się towarzystwem Wszechwiedzącej, przepłukując zmęczone organy mowy znakomitym produktem fermentacji alkoholowej słodu z dodatkiem chmielu. O czym były prowadzone rozmowy Ponury nie zamierza informować świata w żadnej formie, gdyż raz, że obiecał milczenie w tych tematach (a było ich wiele) a dwa, że nie będzie się narażal na odwet ze strony Wszechwiedzącej upubliczniając pewne fakty, które zostały omówione, gdyż musiałby dobrowolnie udać się na leczenie klimatyczne do kraju w którym nie praktykuje się ekstradycji a i wtedy nie miałby pewności swego bezpieczeństwa. W końcu to Wszechwiedząca. Przy okazji Ponury dowiedział się, iż do grona osób śledzących jego zmagania z rzeczywistością należy równiez Wszechwiedząca, co mocno połechtało jego próżność. Spotkanie, jak już się Ponury pochwalił, przebiegło w radosnej atmosferze, którą zapoczątkowało zdarzenie, którego Ponury absolutnie się nie spodziewał. Zamawiając produkt

Ponury, jak?

"Parszywe płody Juutrzeeeenki o pustych oczach i gnijących sercaaaaach!" - zaintonował radośnie Ponury, delektując się nieobecnością pozostałych mieszkańców willi. Po kilku bardzo nieciekawych tygodniach Ponury bardzo potrzebował chwili spokoju. takiego chwilowego nie-istnienia w świadomości reszty ludzi. Ponury otworzył puszkę Lekarstwa-Na-Chandrę, usiadł na niezmiennie trzeszczącym łożu i uśmiechnął się delikatnie. - Jeszcze tylko wyłączyć telefon i będzie idealnie - mruknął pod nosem, sięgając w stronę urządzenia, które w tym momencie postanowiło przywrócić Ponurego reszcie świata i ludzkości. Ponury wydał z siebie ni to stęknięcie, ni to westchnienie, lekko beknął i dokończył sięgania. - Ratunku, za co? -  jęknął Ponury po sprawdzeniu identyfikacji rozmówcy. Telefon od Mareczka wczesnym piątkowym popołudniem zwyczajnie nie mógł oznaczać nic dobrego. Ponury chwilę zwlekał z odebraniem, naiwnie licząc, że może się Mareczek znudzi. Telefon dzwonił uporczywie, nie dając Ponur