Przejdź do głównej zawartości

Sokoły, dzięcioły...


Ponury jak zwykle przerwę spędzał w Strefie-Piknikowej, racząc się świeżym powietrzem i unikając uczestnictwa w rozmowach reszty towarzystwa. Towarzystwo Ponurego, choć zdecydowanie żeńskie i wizualnie akceptowalne, od dłuższego czasu irytuje Ponurego tematyką dyskusji i poziomem wypowiedzi. Nie żeby Ponury sam był specjalnie błyskotliwy, ale są granice. Tego dnia nie było inaczej. Ponury, który każdą wolną chwilę poświęca na Pewien-Projekt, do swego zwykłego dyskontentu musiał dołożyć permanentny głód kofeiny, co mocno zaniżyło jego poziom tolerancji dla otoczenia. Towarzystwo o czymś tam rozmawiało, przerywając słowotok wybuchami perlistego śmiechu a Ponury starał się zrozumieć, dlaczego jego autorski skryp nie działa. W momencie, gdy Ponury był już bliski rozwiązania tego Ważkiego-Problemu, Nowa-Koleżanka wypuściła bombę.
- Jakoś brakuje w tej firmie konkretnych facetów... - stwierdziła Nowa-Koleżanka z lekko złośliwym wyrazem twarzy - ...takich sokołów, na których aż chce się patrzeć i zaciągnąć do sypialni. Całe żeńskie grono (sztuk słownie trzy) zebrane przy stoliczku wpiło spojrzenia w Ponurego, który wygłoszone oszczerstwa przyjął ze spokojem. Oczywiście, spokój Ponurego był jedynie pozorny i na pokaz. Ponury przez kilka sekund milczał, obmyślając Właściwą-Ripostę, która nie tylko zakończy ten niezbyt wygodny temat, ale równiez udowodni, że sokołom do takiego Ponurego wiele brakuje i w ogóle o czym się tu rozmawia. - Dzięcioły - wypalił Ponury i z satysfakcją powiódł wzrokiem po twarzach niewieścich, napawając się wyrazem bezbrzeżnego niezrozumienia. - Co dzięcioły, w jakim sensie dzięcioły??? - wyrzuciła z siebie na wdechu Koleżanka-Od-Chlebka. Ponury, którego organizm domagał się dodatkowej dawki kofeiny, co wymagało udania się na drugi koniec Dynamicznej-Firmy-Elektronicznej, powstał z ławeczki i wyprostował się na pełną długość i z poczuciem wynikającej ze swego wzrostu wyższości odpowiedział: - bez urazy, ale w takie drewno tylko dzięcioł może pukać. Cisza, która zapadła wypełniła Ponurego poczuciem satysfakcji na długie godziny.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Żaden dobry uczynek nie pozostanie bez kary

To, że żaden dobry uczynek nie pozostanie bez kary, Ponury wie aż za dobrze. Z doświadczenia własnego i innych nerdów ze słabością do proszącej Płci-Pięknej-Lub-Nie. Przez bardzo długi czas Ponuremu udawało się nie ulegać owym prośbom, czym zyskał opinię gbura i buca - żadna nowość, Ponury jest gburem i bucem - co spływało po nim jak woda po kaczce, która dawno darowała sobie właściwa dietę. Zupełnie jak Ponury. Wszystko co dobre jednak szybko się kończy i kilka dni temu do Ponurego zadzwoniła Młoda-Mama, której laptop odszedł tam, gdzie zwykle odchodzą laptopy, którym iskrzy się z gniazda zasilania. - Ponury! Ratuj, jeśli nie pomożesz to ja nie wiem, co zrobie! - rozedrgane i płaczliwe wezwanie o pomoc rozległo się w głośniczku komórki Ponurego, który miał słabszy dzień i odebrał połączenie bez wcześniejszego sprawdzenia, kto dzwoni. - No cześć - entuzjastycznie inaczej odpowiedział Ponury, wział głeboki oddech i przystapił do wstępnego badania problemu - coś zrobiła? - No ja wziełam

Udany łikend

Znakomitą większość sobotniego popołudnia Ponury spędził rozkoszując się towarzystwem Wszechwiedzącej, przepłukując zmęczone organy mowy znakomitym produktem fermentacji alkoholowej słodu z dodatkiem chmielu. O czym były prowadzone rozmowy Ponury nie zamierza informować świata w żadnej formie, gdyż raz, że obiecał milczenie w tych tematach (a było ich wiele) a dwa, że nie będzie się narażal na odwet ze strony Wszechwiedzącej upubliczniając pewne fakty, które zostały omówione, gdyż musiałby dobrowolnie udać się na leczenie klimatyczne do kraju w którym nie praktykuje się ekstradycji a i wtedy nie miałby pewności swego bezpieczeństwa. W końcu to Wszechwiedząca. Przy okazji Ponury dowiedział się, iż do grona osób śledzących jego zmagania z rzeczywistością należy równiez Wszechwiedząca, co mocno połechtało jego próżność. Spotkanie, jak już się Ponury pochwalił, przebiegło w radosnej atmosferze, którą zapoczątkowało zdarzenie, którego Ponury absolutnie się nie spodziewał. Zamawiając produkt

Ponury, jak?

"Parszywe płody Juutrzeeeenki o pustych oczach i gnijących sercaaaaach!" - zaintonował radośnie Ponury, delektując się nieobecnością pozostałych mieszkańców willi. Po kilku bardzo nieciekawych tygodniach Ponury bardzo potrzebował chwili spokoju. takiego chwilowego nie-istnienia w świadomości reszty ludzi. Ponury otworzył puszkę Lekarstwa-Na-Chandrę, usiadł na niezmiennie trzeszczącym łożu i uśmiechnął się delikatnie. - Jeszcze tylko wyłączyć telefon i będzie idealnie - mruknął pod nosem, sięgając w stronę urządzenia, które w tym momencie postanowiło przywrócić Ponurego reszcie świata i ludzkości. Ponury wydał z siebie ni to stęknięcie, ni to westchnienie, lekko beknął i dokończył sięgania. - Ratunku, za co? -  jęknął Ponury po sprawdzeniu identyfikacji rozmówcy. Telefon od Mareczka wczesnym piątkowym popołudniem zwyczajnie nie mógł oznaczać nic dobrego. Ponury chwilę zwlekał z odebraniem, naiwnie licząc, że może się Mareczek znudzi. Telefon dzwonił uporczywie, nie dając Ponur