Przejdź do głównej zawartości

Broda do miziania

Ponury z zamyśleniem podrapał się po zaroście w okolicach otworu gębowego i z satysfakcją ocenił efekty kilku godzin swojej pracy. Projekt nie tylko wyglądal nieźle ale i również działał zgodnie z założeniami. Opłaciło się zaryzykować całkowitą zmianę sposobu obsługi odtwarzania ścieżek audio i żmudne zmieniane odpowiednich części już napisanego kodu. Ponury kątem oka zarejestrował, że jest już prawie jutro i tak w sumie to jakby odpieczętować Lekartstwo-Na-Chandrę to byłby to ładny koniec całkiem udanego dnia. Plan wydał się doskonały i Ponury, tym razem już z pełnym uśmiechem na paszczy, opuścił apartament celem pobrania rzeczonego specyfiku z lodówki. Uśmiechnięty jeszcze bardzie Ponury wrócił z czterema lodowato zimnymi dawkami lekarstwa, z rozmachem usiadł na jakby mniej trzeszczącym łóżku i przystąpił do kuracji. Pierwsza dawka nie zdążyła się jeszcze dobrze przyjąć, gdy ciszę nocną zakłócił dźwięk komunikatora. - Kogo tam niesie po nocy? - wystękal Ponury zwalczając chęć zignorowania wściekle mrugającej komórki. W końcu możliwe, że to coś ważnego? Albo da się na tym zarobić? Ponury, który podobnie jak większość świata jest na postojowym, nie pogardzi dodatkowym wpływem do skarbca a czasu ma aż nadto. Przez chwile Ponury planował na co wydałby jakieś dodatkowe pieniądze i machinalnie sięgnał po telefon...
  - Ponury, skup się! - stanowczo zażądała Filigranowa, wyrywając Ponurego z zamyślenia.  - Sprawa jest, skupiłeś się? - dodała po chwili. Ponury, którego przeczucie, iż Filigranowa powróciła na dłużej - choć może mniej intensywnie - nie myliło, otrząsnął się z zamyślenia i z lekkim niepokojem wewnętrzynym - do licho wie, co tym razem - potwierdził stan skupienia. - Potrzebuje porady - zaszczebiotała Filigranowa - co dać Brodatemu na rocznicę. Weź coś poradź? Ponury, znając Filigranową już nabrał obaw, że ta rocznica jest za marne kilka godzin i że zaraz będzie go Filigranowa namawiać na jakieś wspólne wysiłki artystyczne. Pomijając taki drobiazg, że Ponury ma do Filigranowej stosunek bardziej niż ambiwalentny, to jest środek nocy i Ponury się tu tfu!rczo udzielał nie będzie. Uzyskawszy termin owej rocznicy Ponury odetchnął z ulgą, pociągnął łyk Lekarstwa i zaprzągł zwoje mózgowe do pracy na akord. - Obstawiam, że taki prezent to musi być drobiazg i najlepiej całkowicie niepotrzebny, bo dawanie potrzebnych prezentów jest głupie. Może weź się owiń wstążkami w strategicznych miejscach, stań przed Brodatym i zrób: tada! jestem twoja, dzisiaj możesz robić wszystko co chcesz. I spokojnie, odegrasz się na nim następnego dnia - nieśmialo zaproponowal Ponury, spodziewając się strumienia zarzutów dotyczących jakości swojej wyobraźni. Filigranowa roześmiała się lekko. - To nawet niegłupi pomysł... ale może buty mu kupie? Buty są bez sensu, takie praktyczne... Krem do depilacji lepszy! -  oświadczył z mocą Ponury, któremu najwyraźniej Lekarstwo weszło odpowiednio i zastymulowało dawno nieużywane neurony. - Myślę, że się to Brodatemu nie spodoba - lekko zaoponowała rozbawiona Filigranowa. - Jak będzie marudził lub nie okaże odpowiedniej radości, to mu powiedz, że pierwotnie planowałaś podać mu ten krem razem z truskawkami. Ale zmieniłaś zdanie. Szczerze mówiąc, ja bym się z takiego obrotu sprawy cholernie ucieszył. Poza tym, z takiego kremiku możesz skorzystać sama, więc lepiej by był jakościowy... - mruknął Ponury i po chwili namysłu dodał - albo jakiś set do pielęgnacji brody. Ponoć jak broda kłuje w wewnętrzne strony ud to kobiety za tym doznaniem jakoś nie przepadają, ale wyobraź sobie, że ma brodę miękką, zdrową i lśniącą. Jak Cię tam pomizia takim zarostem w odpowiednich momentach, to będziesz miała zupełnie nową pulę doznań. Z gatunku tych przyjemniejszych. Koncepcja Ponurego spodobała się Filigranowej i Ponury nie dociekał, która część przemówiła bardziej do Jej wyobraźni. Ze swej strony Ponury polecił kilka zestawów pielęgnacyjnych, których kiedyś używał, gdy miał jeszcze złudne przekonanie, że warto inwestować w wygląd jego własnego zarostu i stanowczo odmówił finansowej partycypacji w zakupie wybranego przez Filigranową. Ponury zakończył rozmowę a Lekarstwo pokazało dno we wszystkich pojemnikach. Ponury, zanim udał się na spoczynek, wyraził cichą nadzieję, że ten eksperyment z hodowaniem brody do miziania się powiedzie, inaczej Filigranowa go znajdzie i życie nie będzie już takie spokojne. A spokój Ponury ceni sobie bardzo.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ponury, jak?

"Parszywe płody Juutrzeeeenki o pustych oczach i gnijących sercaaaaach!" - zaintonował radośnie Ponury, delektując się nieobecnością pozostałych mieszkańców willi. Po kilku bardzo nieciekawych tygodniach Ponury bardzo potrzebował chwili spokoju. takiego chwilowego nie-istnienia w świadomości reszty ludzi. Ponury otworzył puszkę Lekarstwa-Na-Chandrę, usiadł na niezmiennie trzeszczącym łożu i uśmiechnął się delikatnie. - Jeszcze tylko wyłączyć telefon i będzie idealnie - mruknął pod nosem, sięgając w stronę urządzenia, które w tym momencie postanowiło przywrócić Ponurego reszcie świata i ludzkości. Ponury wydał z siebie ni to stęknięcie, ni to westchnienie, lekko beknął i dokończył sięgania. - Ratunku, za co? -  jęknął Ponury po sprawdzeniu identyfikacji rozmówcy. Telefon od Mareczka wczesnym piątkowym popołudniem zwyczajnie nie mógł oznaczać nic dobrego. Ponury chwilę zwlekał z odebraniem, naiwnie licząc, że może się Mareczek znudzi. Telefon dzwonił uporczywie, nie dając Ponur

Sokoły, dzięcioły...

Ponury jak zwykle przerwę spędzał w Strefie-Piknikowej, racząc się świeżym powietrzem i unikając uczestnictwa w rozmowach reszty towarzystwa. Towarzystwo Ponurego, choć zdecydowanie żeńskie i wizualnie akceptowalne, od dłuższego czasu irytuje Ponurego tematyką dyskusji i poziomem wypowiedzi. Nie żeby Ponury sam był specjalnie błyskotliwy, ale są granice. Tego dnia nie było inaczej. Ponury, który każdą wolną chwilę poświęca na Pewien-Projekt, do swego zwykłego dyskontentu musiał dołożyć permanentny głód kofeiny, co mocno zaniżyło jego poziom tolerancji dla otoczenia. Towarzystwo o czymś tam rozmawiało, przerywając słowotok wybuchami perlistego śmiechu a Ponury starał się zrozumieć, dlaczego jego autorski skryp nie działa. W momencie, gdy Ponury był już bliski rozwiązania tego Ważkiego-Problemu, Nowa-Koleżanka wypuściła bombę. - Jakoś brakuje w tej firmie konkretnych facetów... - stwierdziła Nowa-Koleżanka z lekko złośliwym wyrazem twarzy - ... takich sokołów, na których aż chce się pa

Żaden dobry uczynek nie pozostanie bez kary

To, że żaden dobry uczynek nie pozostanie bez kary, Ponury wie aż za dobrze. Z doświadczenia własnego i innych nerdów ze słabością do proszącej Płci-Pięknej-Lub-Nie. Przez bardzo długi czas Ponuremu udawało się nie ulegać owym prośbom, czym zyskał opinię gbura i buca - żadna nowość, Ponury jest gburem i bucem - co spływało po nim jak woda po kaczce, która dawno darowała sobie właściwa dietę. Zupełnie jak Ponury. Wszystko co dobre jednak szybko się kończy i kilka dni temu do Ponurego zadzwoniła Młoda-Mama, której laptop odszedł tam, gdzie zwykle odchodzą laptopy, którym iskrzy się z gniazda zasilania. - Ponury! Ratuj, jeśli nie pomożesz to ja nie wiem, co zrobie! - rozedrgane i płaczliwe wezwanie o pomoc rozległo się w głośniczku komórki Ponurego, który miał słabszy dzień i odebrał połączenie bez wcześniejszego sprawdzenia, kto dzwoni. - No cześć - entuzjastycznie inaczej odpowiedział Ponury, wział głeboki oddech i przystapił do wstępnego badania problemu - coś zrobiła? - No ja wziełam