Ponury, wykorzystując czas przymusowego postojowego na poprawianie stanu technicznego Kojota, zauważył znaczące ubytki w powłokach lakierniczych tegoż i zdecydowanie zepsuło to Ponuremu radosne podejście do świata. Owe ubytki były znaczące a całkowicie starty lakier wysyłał gromkie zaproszenia w stronę Rdzy i Korozji. Ponury aż tak gościnny nie jest, co oznaczało podjęcie działań lakierniczych. Ale nisko budżetowych, więc malowanie całości ramy najpierw podkładem, następnie lakierem właściwym i warstwa zabezpieczająca całość, choć bardzo Ponurego kusiło, pozostało w sferze marzeń. Mniejsze odpryski Ponury elegancko wyprowadził przy pomocy odrobiny lakieru samochodowego i precyzyjnych ruchów pędzelkiem i po kilkunastu minutach pozostało tylko jedno miejsce, które - choć mało rzucające się w oczy to jednak całkiem sporych rozmiarów - samym swoim istnieniem doprowadzało Ponurego do stanu ciężkiej irytacji. Po szybkiej konsultacji z Obeznanymi-W-Temacie, Ponury zdecydował się na środek zas
Ponury z zamyśleniem podrapał się po zaroście w okolicach otworu gębowego i z satysfakcją ocenił efekty kilku godzin swojej pracy. Projekt nie tylko wyglądal nieźle ale i również działał zgodnie z założeniami. Opłaciło się zaryzykować całkowitą zmianę sposobu obsługi odtwarzania ścieżek audio i żmudne zmieniane odpowiednich części już napisanego kodu. Ponury kątem oka zarejestrował, że jest już prawie jutro i tak w sumie to jakby odpieczętować Lekartstwo-Na-Chandrę to byłby to ładny koniec całkiem udanego dnia. Plan wydał się doskonały i Ponury, tym razem już z pełnym uśmiechem na paszczy, opuścił apartament celem pobrania rzeczonego specyfiku z lodówki. Uśmiechnięty jeszcze bardzie Ponury wrócił z czterema lodowato zimnymi dawkami lekarstwa, z rozmachem usiadł na jakby mniej trzeszczącym łóżku i przystąpił do kuracji. Pierwsza dawka nie zdążyła się jeszcze dobrze przyjąć, gdy ciszę nocną zakłócił dźwięk komunikatora. - Kogo tam niesie po nocy? - wystękal Ponury zwalczając chęć zignoro