Wczorajszy dzień upłynął Ponuremu pod znakiem pakowania rozlicznego majątku w dostępne pojemniki i znoszeniu tych dóbr rozmaitych z apartamentu do fłaje willi. Pojemniki dorównywały lub nawet przewyższały swym ciężarem wagę Ponurego, który tym razem postanowił spakować się w jak najmniejszą ilość opakowań. Ponuremu przypomiały się czasy wczesnej młodości (późny trias lub wczesna kreda, w każdym razie dawno) i w porywie szaleńczego zaufania do swoich możliwości fizycznych postanowił dokonać zniesienia samodzielnie. Przedostatni pakunek sperlił Ponuremu czoło potem, lecz ten zignorował to - jak się później okazało - jedyne ostrzeżenie ze strony organizmu i zdecydowanym ruchem ręki usunął pot z czoła, niejako przy okazji ochlapując ścianę i pocwałował po kolejne pudło. Czule piastowany w obięciach metr sześcienny majatku w wiekowym kartonie miał pewne zastrzeżenia co do techniki podnoszenia, więc zaledwie po kilku krokach okazał swoje niezadowolenie nadpsuwając Ponurego w okolicy dolnego