Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2019

Udany łikend

Znakomitą większość sobotniego popołudnia Ponury spędził rozkoszując się towarzystwem Wszechwiedzącej, przepłukując zmęczone organy mowy znakomitym produktem fermentacji alkoholowej słodu z dodatkiem chmielu. O czym były prowadzone rozmowy Ponury nie zamierza informować świata w żadnej formie, gdyż raz, że obiecał milczenie w tych tematach (a było ich wiele) a dwa, że nie będzie się narażal na odwet ze strony Wszechwiedzącej upubliczniając pewne fakty, które zostały omówione, gdyż musiałby dobrowolnie udać się na leczenie klimatyczne do kraju w którym nie praktykuje się ekstradycji a i wtedy nie miałby pewności swego bezpieczeństwa. W końcu to Wszechwiedząca. Przy okazji Ponury dowiedział się, iż do grona osób śledzących jego zmagania z rzeczywistością należy równiez Wszechwiedząca, co mocno połechtało jego próżność. Spotkanie, jak już się Ponury pochwalił, przebiegło w radosnej atmosferze, którą zapoczątkowało zdarzenie, którego Ponury absolutnie się nie spodziewał. Zamawiając produkt

Jak nie lubisz, to nie połykaj

Do licznych przywar i mankamentów w dniu wczorajszym Ponury dostał, poniekąd do kompletu, spory ból gardła. Padła nawet sugestia, że to może być męska grypa, ale sama nazwa wskazuje, że Ponurego ta choroba nie dotyczy. Przypadłość sprawiła, że Ponury stał się... ponury i gburowaty jeszcze bardziej niż zwykle co i tak nie miało wpływu na jego otoczenie. Ponury podjął leczenie domowymi sposobami, czyli płukanie gardła woda z solą. Himalajską. Taka fanaberia. Fanaberie Ponurego zazwyczaj kończą się źle i jakżeby inaczej, płukane gardło roztworem tejże luksusowej soli, uprzejmie przepuściło odrobinkę lekarstwa. Ponury skrzywił paszczękę, co jest wyczynem, gdy w paszczęce znajduje sie sporo luksusowego roztworu i pozwolił tej odrobince na bliższe zapoznanie z żołądkiem. Co mu będzie żałował, niech też coś z tej kuracji ma. W końcu Ponury czasami ma gest. Żołądek, którego zawartość miała w składzie głównie kwas i jedną zupkę krem z pieczarek (Ponury osobiście zalał zawartośc torebki wrzątkie

Ponury marudzi

Ponury doszedł do wnisku, że ma serdecznie dość kilku zagadnień swojego życia codziennego. Po pierwsze, Ponury ma serdecznie dosyć codziennych dojazdów do Większego Miasta, raz że zajmuje to sporo czasu a dwa, że kosztuje bardzo konkretne pieniądze. Pieniędzy i poczucia własnej wartości Ponury od zawsze ma w deficycie. I paląca potrzeba rozwiązania tego problemu wybiła Ponurego ze zwykłego stanu odrętwienia i wymusiła nieplanowany wysiłek umysłowy i fizyczny. O rezultatach tych zmagań Ponury wypowie się w terminie poźniejszym. Po drugie, Ponury ma serdecznie dosyć mimozowatych dziewczynek, które trwonią czas na oglądaniu bzdurnych seriali, ślepo wierzą internetowym Guru-Od-Spraw-Wszelakich, instagramowym influłencerom (czy jak się ta banda sponsorowanych laluni nazywa) i czują się utytułowane do otrzymywania wszystkiego, czego tylko zapragną bez najmniejszego wysiłku ze swojej strony. Szlag Ponurego trafia, że w większości przypadków trafia właśnie na takie i potem jest mu źle, bo zno

Dialogi ze swoim ja

- Ponury, nie śpij! Nie śpij, mówię! Masz co ogarniać, sam mam robote odwalać- piskliwy głosik przerwal Ponuremu stan zawieszenia w próżni. Ponury potrzebował takiego stanu, chwili-bez-myślenia-czy-analiz. Płaskiego encefalogramu. Wejścia do małej bańeczki i separacji od świata. Bo świat Ponurego nie rozpieszcza. - Rozum, weź się odwal, dobra?! - burknął Ponury. - Co tu jest jeszcze do rozkiminiania? Z Matematyką nie pogadasz, cyferki nie kłamią i to jedyna słuszna droga. Dobrze o tym wiesz... - doburczał Ponury, z irytacją gnąc karteczkę z wyliczeniami i ciskając ją w kąt apartamentu. - No tak, ale to jednak pewne ryzko jest. Jak się nie uda, to będzie bardzo kiepsko - Rozum najwyraźniej był w nastroju do Dyskusji-I-Polemik, co tylko pogłębiało irytację Ponurego, którego od tego myślenia i analizowania zaczynała boleć głowa. - Toteż. Rozum, zamknij się łaskawie i jutro proszę o pełną wydajność w pracy. Dzisiaj pod tym względem dałeś ciała jak rzadko, wiesz? I dogadaj się z Koncentracj

Znaj proporcjum, Mocium Panie

Ponury nie zna umiaru nie tylko w sprawach jedzenia i picia czy zajęć w małych podgrupach. W pracy również przegina a potem jest zdziwiony, żę coś mu odnóża górne szwankują. Dzień zaczął się dość niewinnie, Ponury dotarł do pracy, wyraził uprzejme zainteresowanie absencją Nowej-Koleżanki, która według wersji oficjalnej się pochorowała z przepracowania (prywatnie Ponury jest przekonany, że to skutki uboczne jego piątkowej wizyty i odmowy spożycia talerza pomidorowej), i przez blisko 20 minut konwersował (trudne słowo) z Specjaliską-Od-Technologii, która wzbogaciła jego zestaw roboczy o nowe końcówki (dla szczególnie zainteresowanych:do lutownicy). Uzbrojony w nowiutkie narzędzia Ponury przystąpił do swoich obowiązków i szlo mu tak ładnie, że o mały włos nie przegapił przerwy i tym samym szansy na dotlenienie. Gdzieś tak w okolicach południa do Ponurego podeszła Koleżanka-Od-Chlebka-Czosnkowego i po wygłoszeniu serii komplementów pod adresem Ponurego, poprosiła go o pomoc w modyfikacji p

Wyczerpujący weekend

Ponury jest w pełni świadomy, że mocno zaniedbał relacjonowanie w Przesadniku, ale ostatnie dni swoją intensywnością doznań wyczerpały już mocno nadwątlone przez wyprawy na Kojocie zapasy energii. Orócz tego Ponury ma Poważną-Decyzję do podjęcia i musi dokładnie rozważyć wszystkie za-i-przeciw-i-możliwe-że, do czego nie jest przyzwyczajony. Koniec minionego już-prawie-że-tuż-za-rogiem tygodnia dostarczył Ponuremu wielu powodów do radości jak i sprowadził go na ziemię, co Ponuremu było bardzo potrzebne, gdyż zaczęło mu się wydawać Że-Kimś-Jest-I-Ma-Znaczenie. Ale po kolei. Piątek. Po pracy Ponury podążył na Kojocie do Nowej-Koleżanki na... herbatkę. I oglądanie potencjalnego miejsca zamieszkania w Większym-Mieście. Należy zaznaczyć, iż Ponury musiał pokonać szereg wewnętrznych oporów i uprzedzeń, gdyż Nowa-Koleżanka, oprócz funkcji Przewodniczącej-Klubu-Faworyzowania-Ponurego, swym zachowaniem sprawia wrażenie, jakby Chciała-Czegoś-Więcej. Wrażenie to na Ponurym sprawia regularnie i

Romanse w pracy - odsłona druga.

Wczoraj Ponury dotarł do willi spocony, lekko przewiany i z nogami odmawiającymi współpracy i stanowczo odmówił współpracy ze światem, waląc się w łóżko jak kłoda. O zwykłej porannej porze budzik niezawodnie podnósł alarm, który równie skutecznie podniósł Ponurego. - Coś bym jeszcze pospał... - wysapał Ponury w stronę biurka, które jak łatwo przewidzieć, nie raczyło odpowiedzieć. - No dobra, kawa, prysznic i jakoś damy radę - monologował Ponury, odzyskując kontrolę nad kończynami i głową, która w jakiś niewytłumaczalny sposób ciągnęła w stronę poduszki. Ponury zrobił sobie kawy, osuszył duszkiem pól kubka i polazł spłukać z siebie pył szos, pot i resztki snu (z tym Ponuremu akurat nie wyszło, jak zawsze). Nieco przytomniejszy przyodział się w swoim ulubionym stylu czyli bojówki + jakaś-metalowa-koszulka-lub-nna-byle-czarna i wraz z Kojotem udał się do pracy. Im byli bliżej, tym nastrój Ponurego się pogarszał - każda upływająca minuta przybliżała go do Jazdy-Powrotnej-Na-Kojocie. I Ponu

Romanse w pracy - odsłona pierwsza

Ponury do pracy dotarł w stanie umożliwiającym zrobienie czegokolwiek poza wyzionięciem ducha tylko i wyłącznie dzięki pomocy Kumpla-Z-Większego-Miasta, który zapoznawszy się poprzedniego wieczoru z turystycznymi wyczynami Ponurego kazał mu zostawić Kojota w willi i przetransportował Ponurego w dwie strony. Ponury, pomimo całego uwielbienia dla Kojota, dostrzega jego wadę, którą jest żenująco mała ilość przełożeń (aż 7 na wolnobiegu, podczas gdy standardem są 10-12 rzędowe kasety) z tyłu. Ten stan rzeczy niezwykle utrudnia turystykę rowerową do pracy ze względu na ciągnące sie kilometrami/milami podjazdy. W większości strome. Ponury chętnie sobie pojedzie do willi po pracy, nawet przyjmuje bez wiekszych oprów, że będzie spocony i dyszący, lecz w drugą stronę nie ma takiej możliwości. Taka topografia i Ponury, choćby do rana kombunował to nie ogarnie w miare płaskiej trasy. Aktualnie Ponury do pracy jedzie pociągiem (za ciężkie pieniądze, które z takim poświęceniem zarabia), na miejscu

48h zwykłego dnia

Niedziela Ponuremu minęła gównie na przekładaniu spraw na bliżej nieokreślone potem, dwie wycieczki do sklepu. Jedna, ta ważniejsza, po substancje niezbędne do podtrzymywania procesów życiowych Ponurego czyli kawy, mleka i... cukru. Ponury jest świadomy istnienia podziału na ludzi inteligentnych i słodzących kawę ale zasadniczo ma to gdzieś. I słodzi. Druga dotyczyła Kojota, który został fachowo przystrojony w licznik, który poinformuje Ponurego ile kilometrów/mil ma już w nogach, co powinno zracjonalizować to palące uczucie bólu każdego włókna w udach. Ponury liczy na to, że jeśli nie zrobi sobie krzywdy, na przykład zrywając przeciążony mięsień, to się organizm przyzwyczai i już nie będzie ta cała turystyka taka męcząca. Na dzień dzisiejszy organizm Ponurego ma w tym temacie swoje, zupełnie odmienne zdanie. W trakcie drugiej wyprawy Ponury z zainteresowaniem tłumionym pporywami zimnego wiatru pogapił sie przez chwilę na paradę ku czci św. Patryka i ku radości gawiedzi, zastanawiąjąc

Komunikacja w deszczu

Sobota zaczęła się wręcz łagodnie. Żadnych wstrząsów czy znaków od Losu. I to już powinno być dla Ponurego znakiem ostrzegawczym ale wstał jak zwykle zaklejony i nie ogarniał rzeczywistości. Po rytuale porannej kawy i jako-takim ogarnięciu wyglądu, co miało miejsce wczesnym świtem, czyli tak koło południa, wyruszył do Pięknego-Miasta-Z-Katedrą, gdzie miał przekonać sprzęt swojej Starej-Znajomej (starej w sensie czasu trwania znajomości a nie wieku Znajomej) do współpracy. Ponury sprawdził gdzie dokładnie Stara-Znajoma rezyduje i zdecydował się zabrać Kojota, w końcu nóg na loterii nie wygrał i taki kawał chodzić nie będzie. Na miejscu okazało się, że aby z tego wiekowego komputera wydusić cokolwiek więcej, Ponury musiałby dokonać cudu, czego robić nie chce i nie potrafi i sugeruje, by w tym celu udać się do najbliższej parafii. Jedynym doraźnym rozwiązaniem, które Ponury mógł zaproponować, to zakup nowego sprzętu i zutylizowanie starego, oczywiuście po migracji danych i kilku innych mą

Piątek na językowym zakwasie

Ponury zgodnie ze swoim planem dał się obudzić o:4:00 z zamiarem pojechania do pracy na Kojocie. Niewyspany i zaklejony po wizycie Morfeusza (tego od spania, nie tego od niebieskich i czerwonych pigułek) ostrożnie poruszył najpierw odnóżami dolnymi a potem górnymi i uznał koncepcję za przynajmniej słabą. Mając pełną świadomość, że jazda do pracy pociągiem w dwie strony wywoła kolejną Tymczasową-Dziurę-Budżetową (nie pierwszą i raczej nie ostatnią) uruchomił odpowiednie kontakty i wrócił do barłogu na kolejna godzinkę dochodzenia do siebie. W Bardzo-Dynamicznej-Firmie-Elektronicznej, w której Ponury bardzo lubi pracować piątki należą do dni krótszych co wcale nie znaczy, że nie obfitujących w wydarzenia rózne, mniej lub bardziej bezpośrednio Ponurego dotyczących lub przezeń wywołanych. Ponury jest z natury nieruchawy, ze sportów najbardziej lubi hantle na mokro i skłony po sześciopak, jest przy tym atroficznie umięśniony, dlatego po kilku dniach rowerowania od pasa w dół składa sie głów

Ból w zadzie. I nogach.

Po wczorajszym powrocie do willi Ponury żywi szczerą, niczym nie zachwianą nienawiść do drogi A6, kilku podjazdów, przez które ona biegnie i... siodełka Kojota. Kojot to rower Ponurego, który z uporem godnym lepszej sprawy naprawia i konserwuje. Kojota Ponury kupił używango, w stanie całkowitego zaniedbania i braku serwisu. W tym przypadku z Ponurym jest jak z Filigranową i pomysłami na rękodzieło ludowe, którym swego czasu zaskakiwała Ponurego - kupienie nowego wyjdzie taniej, ale to pójście na łatwiznę. I bez przyjemności tworzenia, lub w tym konkretnym przypadku, uwalania się smarem po łokcie, zdarcia kostek na zapieczonych śrubach, gdy klucz zeskoczy i całej gamy wyrafinowanych przekleństw i porównań wygłoszonych pod bliżej nie określonym adresem. W każdym razie Ponury dzisiaj składa się głownie z zakwasów i bólu tego miejsca, które spoczywa na siodełku roweru. Ponury do pracy dotarł jak zwykle, najpierw pociągiem a potem ostatnie kilometry w siodełku. Tak samo, tylko w odwrotnej k

Finanse i relacje w occie. Nie balsamicznym.

Ponury wrócił do willi w błogim nastroju. Nie, zaraz, Ponury wrócil do willi zziajany, czerwony na paszczęce i pachnący jak ocet-niekoniecznie-balsamiczny. Stan Ponurego wynikał z faktu przejechania po dość długiej przerwie odcinka z Bardzo-Dynamicznej-Firmy-Elektronicznej w Większym-Mieście do willi w MIasteczku-Przy-Lotnisku. 35 kilometrów z kilkoma podjazdami, na których Ponury najpierw doznał skrócenia oddechu, a potem wydawał z siebie dźwięki, których nie powstydziłaby się piła z pochodzącego z początków XiX wieku tartaku. Ponury wprawdzie nie ma pojęcia, jakie to konkretnie są dźwięki, ale zakłada, że równie nieprzyjemne jak te, które on sam wydawał. Poza tym drobiazgiem Ponury miał całkiem sympatyczny dzień. Specjalistka-Od-Technologii pokazała mu kilka lepszych sposobów na wykonywanie powierzonych Ponuremu zadań i robota ruszyła z kopyta do tego stopnia, że Ponury w drugim dniu swojego zatrudnienia zrobił ilość oczekiwaną zwykle po miesiącu. Specjalistka-Od-Technologii pokazała

Ponury baranieje. Wielokrotnie.

Ponury ma na paszczy całkowite przeciwieństwo swego miana. Po pierwszym dniu w Dynamicznej-Firimie-Elektronicznej w Większym-Mieście, Ponury zapomniał o tych wszystkich nieprzyjemnych doznaniach z dnia poprzedniego. Ale od początku. Ponury do pracy się spóźnił całe 3 minuty, ze względu na potworne korki. Oczywiście zadzwonił do Nowego-Miejsca-Pracy, żeby pionformować i przeprosić za brak punktualności, święcie przekonany, że usłyszy iż ma wracać do willi. Ku zaskoczeniu Ponurego poinformowano go, że nie ma problemu i będzie kiedy będzie. Luz w okolicach kroku i nie ma się czym przejmować. Bezpośrednia przełożona Ponurego okazała się bezpośrednią i przesympatyczą Kobietą, która oprowadziłą Ponurego po całości budynku, załatwiła mu szafkę na Utensylia-Do-Pracy, przydzieliła stanowisko i nakazała, by w razie problemów natychmiast lub jeszcze szybciej dać jej znać. Ponury z wyrazem błogiej radości na paszczy wziął się do roboty i nawet nieźle mu szło, gdy podeszła doń Specjalistka-Od-Techn

Ponurego myśli o związkach, Kobietach i innych przypadkach losowych

Ponury przez w iekszość poniedziałku dochodził do siebie po Wieczornych-Rozmowach-Męsko-Męskich, jakie sobie wraz z Blokersem zafundowali racząc sie piwem w ilościach, które choć nie były imponujące, to jednak skutecznie zaburzyły im obojgu grawitację i artykulację. To, że Ponury nie zabił się na schodach wracając do apartamentu należy przypisać bardziej szczęśliwemu zbiegowi okoliczności niż jego działaniom. Kiedy Ponury odzsykał jako-taką kontrole nad głową, kończynami i innymi częściami anatomii, z których się składał dostał telefon z Bardzo-Dynamicznej-Firmy-Elektronicznej, że owszem dalej chcą Ponurego zatrudnić ale na troszeczkę innych warunkach finansowych. Ponury, do którego powoli docierała mordęga codziennego pokonywania 35 kilometrów w jedną stronę, poczuł się - delikatnie mówiąc - rozczarowany. Nie tak to miało wyglądać, ale skoro nie ma zbytnio wyboru (znaczy, wybór jest, tylko Ponury akurat ma widzimisię specyfiki pracy i innej nie weźmie, chyba że już nie będzie miał Abs

Kilka wersów o Nieszczęściu

W życiu Ponurego, które choć juz troche trwa, Kobiet było niewiele. I Ponury czasami się zastanawia, jak on to zrobił, że w ogóle były. Ponury jest obdarzony uroda radiową i głosem w sam raz do kina niemego - łba zatem nie urywa. Ewentualnie wywołuje uczucie litości i/lub wybuch śmiechu. Ale Ponury nie o tym. Prócz Filigranowej na dłużej przy Ponurym została Nieszczęście, którą Ponury poznał w trakcie swego zachłysnięcia się działalnością radiową. Nieszczęście w owym czasie szukała możliwości promocji uwielbianego przez siebie Zespołu-Na-De i zwróciła się z tym tematem do Redaktora-Muzycznego, który wspomniał o jej osobie Ponuremu. Ponury już dokładnie nie pamieta jak to się stało, ale z Nieszczęściem nawiązał kontakt i dobrze się im rozmawiało, aż do pewnego dnia, kiedy do Ponurego dotarło, że te rozmowy są coraz cieplejsze i czulsze a on najzwyczajniej na świecie sie zakochał/zauroczył/padło-mu-na-móżg. Ponury Nieszczęście widział wprawdzie tylko na zdjęciach ale bardzo się mu spodob

Zła niedziela, zła...

Najwyraźniej niedziele, podobnie jak poniedziałki, nie przepadają za Ponurym. Ponury, stosując się do ustalonego planu dnia z Filigranową, wstał rześki jak pierwiosnek i stado świnek w deszcz po mniej więcej 250 minutach snu. O tym co się Ponuremu śniło, nie warto się rozpisywać. Z pewnością było to niemoralne, tuczące lub zakazane. Ponury przywitał poranek serią ni-to-stęknięć-ni-to-mruknięć, poprawił gacie gdyż sprawiały mu dyskomfort i poszedł do kuchni odprawić rytuał parzenia kawy dla siebie i Filigranowej. Rytuał zakończył się sukcesem, co w stanie Ponurego graniczyło z cudem i o wyznaczonej godzini zadzwonił do Filigranowej. Po kilku próbach dostał wiadomość, że jeszcze pół godziny - Filigranowa też nie odznaczyła w kalendarzu zbyt wielu godzin snu - na która zareagował wzruszeniem ramion i wiadomością zwrotną, że dla niego to nie ma problemu ale kawa bedzie zimna. Mniej więcej 45 minut później Filigranowa napisała że już nie śpi i weszła do kuchni z Prążkowanym w objęciach. Cho

Po co siłownia jak jest Filigranowa?

Zasadniczo Ponury miał w planach rozprawić się z Nieszczęściem, bo jednak spędził przy boku tej... istoty pochodzenia ziemskiego (kontekst astronomiczny, nie społeczny) ale plany Ponurego zwykle ulegają gwałtownym zmianom. O Nieszczęściu zatem innom razom. W małym, czarnym, poniemieckim sercu Ponurego nastała jakaś taka dziwna radośc na wieść, że Jarzyna, przesrawszy sobie dokumentnie u wszystkich lokatorów willi - prócz Filigranowej, która jakoś go tolerowała a nawet, o zgrozo! broniła, co wpłynęło pozytywnie na ilość posiadanych przez Jarzynę całych kości i zębów - postanowił się w końcu wynieść! Filigranowa natychmiast dokonała przejęcia lokalu, gdyż zajmowany przez Nią dotychczas metraż z trudem kwalifikuje sie do miana pokoju. Bardziej taka garderoba... - Filigranowa? - wymruczał Ponury, który właśnie stoczył bój z montażem szafy w salonie (którą kiedyś na prośbę Filigranowej rozmontował i wyniósł, co powiększyło dostępną przestrzeń i ułatwiło Ponuremu odmalowanie ścian), fachowo

Bo czasem warto dobrze pachnieć

Dzień Ponurego rozpoczął się o absurdalnej porze i Ponury już wie, że wstawanie o 4:15 nigdy nie będzie jego hobby. Ponury nie miał wyjścia i taka nieludzka pora była koniecznością, gdyż Ponurego zaproszono na rozmowę kwalifikacyjną w Większym-Mieście i Ponury musiał wyglądać. Jako, że Ponury specjalnie przytomny nie był, nikogo z samym Ponurym nie zadziwi fakt, iż pomylił on żel pod prysznic z szamponem do włosów i użył tych dwóch substancji na odwrót, co wydłużyło jego pobyt w łazience o co najmniej kwadrans. Właściwie umyty i osuszony Ponury z zaskoczeniem odebrał informację, że Filigranowa już nie śpi i że czeka ich wyprawa do Dużego-Marketu-Na-T w celu nabycia Poprawiaczy-Urody dla Filigranowej oraz że mleko się skończyło. Oboje zagęścili więc czynności i bez większych przygód dotarli na miejsce, gdzie Filigranowa nabyła Poprawiacze-Urody a Ponury zapomniał o mleku. Powrót do willi odbył się bez przeszkód i oboje przystąpili do realizacji Planu Dnia, czyli Filigranowa piękniała a

Nieco więcej o Filigranowej czyli głębszy wgląd w relacje.

Miejsce akcji: kuchnia w willi Filigranowej i Ponurego. Czas akcji: wieczór, dzień powszedni. - Ponury? - Filigranowa spojrzała Ponuremu głęboko w oczy i Ponury szybko zrozumiał, że sprawa jest poważna. - Ponury, musisz mi coś obiecać - powiedziala Filigranowa intensyfikujac spojrzenie. - Najpierw powiedz co, bo nie lubię dawać obietnic, których mogę nie być w stanie dotrzymać - ostrożnie odpowiedział Ponury. Jak się ma na karku 40+, to obietnice czlowiek sklada zdecydowanie ostrożniej i po starannym przeanalizowaniu. Chyba, że jest się Ponurym... - Ponury, obiecaj mi, że jesli za 12 lat dalej bedę sama to się ze mną ożenisz! - powiedziala Filigranowa a do zdania dodała jeden ze swoich słynnych uśmiechów. Ponury zbaraniał, jednak opanował się szybko, co w tym wieku jest wyczynem. Czyli mój potencjalny związek w wariancie pesymistycznym jest terminowy? Coś jak papiery wartosciowe? - zapytał po sekundzie. - Dokładnie tak! Jak coś pójdzie nie tak, oczywiście - energicznie potwierdziła Fi

Poranny rytuał

Ponury obudził się przed budzikiem. Dobrze ponad godzinę przed. Dramat. Zaklejony i zniesmaczony opuścił swój apartament i przy wtórze własnych przekleństw udał się do kuchni. Zaparzył dwie kawy i z lekko mściwym (co nie jest takie łatwe jak się co chwilę ziewa) wyrazem pyska zadzwonił do Filigranowej. Sama prosiła. Po mniej więcej 4 połączeniach z pocztą głosową Filigranowa przysłała 2 smsy. W pierwszym zdeklarowała, że już idzie a w drugim, wysłanym minutę później, że jeszcze potrzebuje tak z 15 minut. Ponury zajął się więc własnym wybudzaniem, co jak łatwo się domyślić do czynności lekkich i łatwych nie należąło. Z drugiej strony nie ma się co dziwić, że Ponury taki zaklejony jak mu się szczere rozmowy o północy włączają. Po mniej więcej 40 minutach do kuchni weszła Kwitnąca-Trochę-Mniej-Niż-Zwykle Filigranowa, wydała z siebie jakies powitalne pomruki i zaczęła pić kawę, która oczywiście już całkowicie wystygła. Świeżej nie chciała i rozpoczęła codzienny rytuał Poprawiania-Mankament

Życie potrafi zaskoczyć. Filigranowa bardziej.

Ponury od wczorajszego popołudnia ma temat do przemyśleń. I nie chodzi mu bynajmniej po głowie jakaś chęć zmiany swojej postawy w stosunku do otaczającego go świata (według Ponurego, świat może się wypchać - on, Ponury, wie swoje i wie lepiej). Otóż przyczyną tak bezpardonowego zmuszania nie przyzwyczajonego mózgu Ponurego do wysiłku myślowego stała się jak zwykle Filigranowa. Jakżeby inaczej... Filigranowa od samego początku bytowania w willi weszła w zatarg z pewnym Blokersem (Blokers się faktycznie wychowywał w jednym z blokowisk dawnej stolicy Polski) i w różnych natężeniach konflikt ten trwa po dzień dzisiejszy. Blokers był uprzejmy powiadomić Najlepszego Kumpla Ponurego, od którego wszyscy lokatorzy wynajmują willę o pewnych problemach, jakie w jego opinii powoduje Filigranowa. Najlepszy Kumpel wydał kilka rozporządzeń, dotyczących wszystkich lokatorów willi i obiektywnie Ponury się z nimi zgadza, ale Filigranowa o mało co nie wyszła z siebie, gdy drogą dedukcji i indagacji doszł

Mareczkowe brzęczenie

Dzisiaj, choć właściwie to już wczoraj, w godzinach wczesno-wieczornych do Ponurego zadzwonił Mareczek. Z Mareczkiem Ponury zna się lat... kilka i w opinii Ponurego Mareczek jest właścicielem najszczerszej gęby na świecie. Przynajmniej na tym świecie, który Ponury w trakcie swego życia poznał. Taka iście z Gombrowicza wycięta morda. I za to Ponury Mareczka ceni. Oraz słucha wygłaszanych przez Mareczka poglądów i ocen bez chęci natychmiastowego mordobicia. Co z kolei ceni sobie Mareczek, jako że Ponury choć nie wygląda, to jednak może przypieprzyć. Całkiem mocno. Mareczek nie jest typem znajomego, który dzwoni ot, tak. W celu sprawdzenia co-tam-i-tutaj-słychać, jak żona-dzieci-trzoda-chlewna i czy-krowy-się-dobrze-cielą. Mareczek dzwoni, gdyż jak sam utrzymuje, miewa Przeczucie, że Ponury Potrzebuje-Szczerej-Rozmowy. Zwykle Mareczek ma rację, więc Ponury bez większych oporów odebrał połączenie. - Co tam, Mordo? - uprzejmie zapytał Ponury. - U mnie dobrze, ale powiedz mi, coś ty Ponury

Poniedziałek, cholerny poniedziałek

Ponury do fanów poniedziałków nigdy się nie zaliczał i według posiadanej przez niego wiedzy, żaden poniedziałek nie był fanem Ponurego. Dzisiejszy również. Ponury, jako że z dniem 20 marca przestał być pracownikiem pewnej Międzynarodowej Korporacji z oddziałem w Miasteczku-Przy-Lotnisku, rozpoczął starania o przyjęcie do innego Ośrodka Zarabiania Pieniędzy. Nie jest prawdą, że Ponurego wywalono na zbity pysk. Ponury odszedł sam, bo czuł się nieodpowiednio wynagradzany, nie był doceniany i nie miał perspektyw. Takie tam standardowe pierdoły malkontenta. Nauczony doświadczeniem, że godzina 7 rano jest odpowiednia do przeglądania ofert pracy, gdyż większość firm rekrutacyjnych oddzwania tuż po 8:30 a on wtedy jest już po kawie i wykazuje jakieś szczątkowe zdolności komunikacyjne, Ponury zwlókł sie z wyra dobrze po 9. Zaraz. To było troche inaczej. Ponury z wyra wyłonił sie niczym Wenus z piany tuż po 8, zaś pełnię władz umysłowych uzyskał po 9. Odbębniwszy serię telefonów kontrolnych, któ

Znowu mi nie wyszło...

Niedziela Ponuremu zdecydowanie nie wyszła. Ale po kolei. Najpierw Ponuremu nie wyszło wyspanie się, bo nażarł się jak dzika świnia i poszedł spać grubo po 2 w nocy z przeciążonym żołądkiem. Po takiej nocy Ponury obudził się o wiele później niż miał w planach i zanim zdążył zrobić sobie kawy, musiał odbyć kilka Poważnych Rozmów Telefonicznych wymagających przytomności umysłu. Łatwo się domyślić, jaką przytomnością Ponury w ich trakcie dysponował... W trakcie trwania drugiej rozmowy Ponury zdał sobie sprawę, że pogoda także mu nie wyszła i że deszcz padający poziomo to nie jego chora wyobraźnia, tylko wiatr. Ponury z wzrastajacym uczuciem niesmaku sprawdził prognozę pogody dla Miasteczka-Przy-Lotnisku, która radośnie poinformowała go (prognoza, znaczy), iż padać będzie praktycznie ciągle, w przerwach wystąpią przelotne opady a najlepiej to nie wychodzić z domu bo porwisty wiatr i latające kosze na śmieci. Po przeprowadzeniu ostatniej Poważnej Rozmowy Ponury sturlał swoje zwłoki z łóżka

Rozmowy niezbyt kontrolowane

To nie jest tak, że z płci zbiorczo nazwanej piękną Ponury ma/miał jedną przyjaciółkę. Ponury ma zaszczyt bycia przyjacielem/dobrym kumplem (niewłaściwe skreślić) Kobiety, o której można powiedzieć tyle, że jest jak wino, przy czym Ponury ma nadzieję, że do etapu octu winnego nie dożyje. W sensie, że Ponury nie dożyje. Owa Kobieta ostanio odbyła z Ponurym jedną z licznych pogawędek przez fale internetowego komunikatora przez co Ponury jest posiadaczem szykownego garnituru wraz z takimi Istotnymi Drobiazgami jak śnieżnobiała (na razie) koszula, odpowiedni zwis męski zwany potocznie krawatem plus pasek i obuwie. Ponury w tym anturażu wygląda jak nie Ponury, czyli dobrze. I ma na to odpowiednie kwity/zaświadczenia. Ale Ponury nie o tym. Po tym jak relacja z Filigranową z braku lepszego określenia zwana przyjaźnią pieprznęła jak skład amunicji Ponury poszedł w zaparte. Nigdy-żadna-kobieta i temu podobne pierdoły a głębią tego przemyślenia podzielił się z... no właśnie. Z kim? Najwierniejs

"My to Panie dobre radio robimy".

W ramach porządkowania Ponury o mały włos nie wybił sobie zębów o sprzęt, którego całe wieki temu używał kilka razy w tygodniu - konsola mikserska. Ponury po wygłoszeniu krótkiej inwokacji do pogańskich bogów w barbarzyńskim narzeczu wyciągnął rzeczoną konsolę z pudła i dał się ponieść fali wspomnień... Ponury robił Radio. Albo raczej radio, bo jednak poza poziom zapalonego amatora nigdy nie udało mu sie wyjść, choć bardzo się starał. Mowa tu o czasach zamierzchłych, jeszcze sprzed okresu, gdy Kosmosem Ponurego niepodzielnie rządziło Nieszczęście. Zresztą to właśnie wina radia (tak Ponury, tak sobie to tłumacz), że się Nieszczęście w życiu Ponurego pojawiła i zostawiła po sobie jedno ziemi spalonej pas... No dobra, winę również ponosi pewnien Redaktor Muzyczny ale Jemu Ponury zawsze wybaczy. W przeciwieństwie do Filigranowej czy Nieszczęścia właśnie. Ale Ponury zbacza z tematu. Radio w wykonaniu Ponurego, który nie bójmy się tego powiedzieć, ma urodę radiową i głos w sam raz do kina n